Otóż muszę iść do szpitala na zabieg, jak to lekarz powiedział rutynowy. Niech on sobie mówi "rutynowy", dla mnie to żadna rutyna. Pierwszy taki i mam nadzieję jedyny. Potwornie się boję, jestem zdenerwowana jak diabli. To mnie będzie bolało, to ja będę cierpiała tu nie mam mowy o żadnej rutynie.
Ale też nie to mnie najbardziej dobiło.
W sekretariacie, gdzie wpisywano mnie na listę zabiegów, zadaję rutynowe pytanie:
- Czy odział jest przystosowany??
- Chyba nie - brzmi odpowiedź.
- No to jak??
- Zawołam oddziałową.
No i przychodzi pani oddziałowa, zadaje to samo pytanie i widzę zmieszanie na twarzy, doprecyzowuję:
- Najbardziej mi chodzi o łazienkę i toaletę!!
- No łazienkę to my mamy taką przystosowaną, ale toalety to nie.
- Czy ja mogę zobaczyć??
No i pani oddziałowa prowadzi mnie do łazienki. Jest!! Oczywiście składzik rzeczy niepotrzebnych, aż drzwi się nie dało otworzyć, ale jest, duża, wygodna i podobno odpowiednie krzesełko gdzieś tam mają.
Niech mi wszyscy wybaczą, grzecznie i dosadnie mówię:
- Ja tu będę 6 listopada i proszę uprzejmie, niech to będzie uprzątnięte i to krzesełko niej się znajdzie!!
Może do zabrzmiało jak rozkaz, może to było grubiańskie, ale do cholery chyba mam prawo chorować jak człowiek i nie zarastać brudem.
Idziemy do toalety, owszem wjadę, nawet zamknę za sobą drzwi, tylko uchwytów brak. Poradzę sobie. Natomiast propozycja pani oddziałowej mnie zabiła.
- Tu jest tak rura od kaloryfera to się pani przytrzyma.
Śmiech mnie ogarnął.
- W listopadzie to ta rura podejrzewam, że będzie gorąca, a po za tym jak urwę.
Po czym pani szarpie ową rurą.
- Mocno się trzyma.
Ja na prawdę nie wiedziałam czy płakać, czy się śmiać??
No i jeszcze kwestia łóżek, wysokie jak cholera, żadnej regulacji. Zejść to zejść, zeskoczę, dam radę. Nie wiem tylko jak się wdrapię na łóżko, jeszcze przed operacją jakoś się wciągnę, ale co będzie po to mnie przeraża.
Na koniec się pani pyta na co przychodzę, więc mówię, Pani westchnęła z ulgą. Pewnie pomyślała "rutyna".
Żegnając się z miłą panią oddziałową tylko dadaję:
- No mam nadzieję, że nie będzie żadnych komplikacji i nie będziemy się ze sobą długo męczyć.
Pani z przerażeniem w oczach kiwa tylko głową.
No jasna cholera, czy ja wymagam cudów?? A po za wszystkim, nie przystosowane sklepy, urzędy, muzea jestem wstanie przemilczeć. Ale do cholery to jest szpital z założenie dla chorych ludzi. I ci chorzy, cierpiący ludzie pełni trosk i obaw o własne zdrowie, powinni czuć się przynajmniej bezpiecznie i komfortowo.