czwartek, 27 kwietnia 2017

Dzieci, ach te dzieci ;-)

Robiłam porządki w papierach i znalazłam takie oto cudo:
Wykaz ocen na pierwszy semestr ostatniej klasy gimnazjum mojego syna. Do prawdy do dziś nie pojmuję jak on z tego na koniec roku wyciągnął czerwony pasek. Moje dziecko zawsze mnie zadziwiało.
Kiedy miał 5 lat, a ja zaczęłam mieć poważne problemy z chodzeniem i moje wyjście z domu nie zawsze było oczywiste i możliwe. Któregoś takiego kryzysowego dnia zbrakło mi zapałek i nie miałam czym gazu odpalić. Mój 5-letni syn postanowił, że kupi. Bardzo w to wątpiłam, bo kto takiemu dzieciakowi sprzeda zapałki, jednak po 5 minutach wrócił do domu z pudełeczkiem zapałek. Po paru dniach pani w osiedlowym sklepiku mi powiedziała, że przyszedł i powiedział "jak mi pani nie sprzeda zapałek, to mama mi obiadu nie ugotuje". Nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać. Pewnie gdyby pani nas nie znała i nie wiedziała jaka jest sytuacja to by mu tych zapałek nie sprzedała, ale dał radę, miał odwagę.
A z tymi ocenami to było podobnie w liceum w ostatniej klasie, jak zobaczyłam jego oceny na świadectwie to się załamałam, naszły mnie czarne myśli "na jakie studia on się dostanie??" a takie miał ambitne plany. Po czym maturę zdał doskonale i bez problemów dostał się na swoje wymarzone prawo. Dziś jest na 3 roku prawa, póki co nie zaliczył, żadnej poprawki, jak jest tylko możliwość to zalicza w tzw. zerowych terminach, ma stypendium naukowe, studiuje normalnie na dziennych i jeszcze do tego pracuje w kancelarii radcowskiej.
Jak się starał o tą pracę, to trochę kręcili nosem, że oni by woleli kogoś raczej kończącego studia, ale przyjęli go na próbę. Po tej próbie zatrudnili go na normalną umowę o pracę do listopada. Po czym w październiku bąkali, żeby przeszedł na zaoczne, bo nie da rady z pracą i studiami. On na to nie poszedł, więc rozwiązali umowę za porozumieniem stron i finito. Dla syna najważniejsze są studia, a mnie stać na jego utrzymanie, więc problemu nie było. Po dwóch tygodniach zadzwonili, żeby wrócił do pracy, że oni go jednak zatrudnią na jego warunkach. I tak pracuje i studiuje i daje sobie świetnie radę.
Jestem cholernie z niego dumna!!!!!!!!!!!!!

wtorek, 18 kwietnia 2017

"Święta, święta i po świętach ..."

 ... to podobno najczęściej dziś wypowiadana zdanie.
Ja szczerze mówiąc cieszę się, że te święta się już skończyły. Narobiłam się przed, więc zaplanowałam na święta totalne lenistwo. Zapowiedziałam moim chłopakom, że palcem nie kiwnę, wypoczywam. Ale ja chyba nie potrafię wypoczywać, a przynajmniej nie tak. Pogoda była beznadziejna, człowiek bał się z domu nos wystawić, bo w jednej chwili świeciło słońce, a zaraz padał deszcz, grad i nie wiadomo co jeszcze. Moje wypoczywanie skończyło się leniuchowaniem na kanapie. Oglądaliśmy filmy jeden za drugim, od kreskówek, przez komedie romantyczne, po dramaty i nawet kino akcji się trafiło. Nie!!!!!! Zdecydowanie to nie dla mnie, ja nie potrafię tak wypoczywać. Fajnie jest usiąść od czasu do czasu wieczorkiem z rodziną i obejrzeć jakiś film, ale dwa dni to zdecydowanie za dużo. Ja wypoczywam spacerując, robiąc te moje wszystkie głupotki, czytając, spotykając się z ludźmi. Zmęczyłam się tymi dwoma dniami lenistwa bardziej niż tą robotą przed świętami. Złamałam się w poniedziałek przed 16 i poszłam do kuchni umyć naczynia i tak ogólnie kuchnię ogarnąć.
Przed nami dłuuuuuuuuugi majowy weekend. Wzięłam 3 dni urlopu i taki sposobem będę miała 9 dni wolnego. Mam nadzieję, ze tym razem pogoda nie spłata psikusa i tym razem naprawdę wypocznę. Plany są ;-)

środa, 12 kwietnia 2017

Ach życie ...

Powinnam się leczyć, na głowę się leczyć. Nie dalej jak wczoraj doszłyśmy z koleżanką do wniosku, że już tylko psychiatra nam może pomóc. Obie jesteśmy nie normalne i tyle.
A tak poważnie to narobiłam się przez ostanie dni niesamowicie. Ręce mnie bolą, że spać po nocach nie mogę. No cóż święta. Niby człowiek stara się na co dzień jakiś porządek utrzymywać i na bieżąco o niego dbać, ale zawsze przed świętami jest masę roboty.
Zawsze miałam umowy góra na pół roku i w związku z tym musiałam zawsze przeznaczony na ten czas urlop wykorzystywać do końca umowy, więc większość go brałam właśnie w okolicy świąt, to jakoś tą robotę fajnie rozkładałam. Teraz mam roczną umowę i urlop zostawiłam sobie na wakacje. Do tego wszystkiego, akurat tak się trafiło, że mąż na popołudnie. Syn praca, studia wraca do domu koło 19. I takim to sposobem zostałam z tym wszystkim sama.
Oczywiście, że mogła bym to wszystko olać, ale cholera NIE POTRAFIĘ. No cóż mówią, że głupiego robota się trzyma, mnie to nawet bardzo.
Przynajmniej nie mam czasu na głupie rozmyślania.
Ale ja tu dziś wpadłam na chwilę tylko dlatego, żeby Wam życzenia złożyć, a jak zwykle się rozgadałam.

Kochani 

Życzę Wam odnalezienia w ciszy swoich myśli i marzeń,
W bliskich osobach siły i piękna stworzenia,
W otaczającym świecie radości istnienia,
A we własnej osobie miłości.

I jeszcze tak tradycyjnie smacznego jajka.
Bogatego baranka, czy tam zajączka ;-)
Mokrego dyngusa itd.  :*

niedziela, 9 kwietnia 2017

"Jeżeli chcecie, by życie uśmiechnęło się do was, przynieście mu najpierw swój dobry humor." :-)

I chyba jest w tym dużo prawdy, jeżeli człowiek się uśmiecha od razu łatwiej mu się żyje. Ludzie w około są jacyś życzliwsi. Może w tym jest cały sęk, że ja ostatnie miesiące mało optymistycznie patrzyłam w przyszłość, za mało się uśmiechałam, za mało było kolorów w moim życiu.
Dziś pół dnia spacerowałam z moją małą chrześniaczką, patrzyłam ile to dziecko ma w sobie takiej prawdziwej, niekłamanej radości, ile energii.
Patrzyłam na tą małą, patrzyłam w pięknie świecące słoneczko i postanowiłam. Postanowiłam wykrzesać z siebie trochę więcej optymizmu, trochę więcej radości z życia, trochę więcej energii. Mam nadzieję, że wiosenne słonko mi w tym pomoże.
Zaczynam od teraz :-)