poniedziałek, 30 października 2017

Masakra!!!!!!

Jestem chora!!!!!!!!!
Jestem chora na pracoholizm.
We wrześniu minęło 3 lata odkąd mam "normalną" pracę. Nie żadne tam dorywcze zajęcie, nie żadne tam zlecenie, żaden staż, nie praktyka, tylko "normalna" regularna praca, na umowę o pracę itd. itp.
Urlopy zawsze łączyłam z jakimiś dodatkowymi wolnymi dniami i robiły się mi z tego długie weekendy. Mój syn i mąż robili tak samo i zawsze organizowaliśmy sobie jakieś małe wypady. A tym czasem dziś rozpoczęłam trzytygodniowy urlop, co prawda wyjeżdżam, ale dopiero w piątek i do tego moje chłopaki normalnie pracują. Rano obudziłam się o 7, sama w domu, nie musiałam wstawać do pracy, nie musiałam szybko ogarniać życia, nic nie musiałam. I co?? I nie mogłam się odnaleźć. Zrobiłam coś strasznego!!! Wstałam, zrobiłam sobie kawę i włączyłam skaypa, weszłam na służbowe forum, żeby sprawdzić co się w robocie dzieje. Masakra!!!!!!

czwartek, 12 października 2017

Świra mam :-)



I znowu zaginęłam z czasoprzestrzeni .
To jest powód mojej nieobecności. 


We wrześniu minęły 3 lata odkąd pożegnaliśmy naszą kicię, która była z nami ponad 13 lat. Bardzo przeżyłam jej odejście i mówiłam „nigdy więcej zwierząt, bo za szybko nas opuszczają”. Chyba jednak przyszedł czas i zaczęło mi brakować zwierzaka.  Pojechaliśmy do schroniska TYLKO ZOBACZYĆ i przyjechaliśmy do domu z maleńkim koteczkiem. Nie mogłam go tam zostawić, siedział taki biedny, maleńki pod kaloryferem i patrzył mi prosto w oczy. Skradł moje serce od pierwszego wejrzenia. No i przywieźliśmy  takie 8 tygodniowe maleństwo. Można by powiedzieć, co tam taki kot, dasz jakąś karmę i tyle, ale tak absorbuję uwagę, że masakra. Czuję się jak młoda mamusia, gotuję mu specjalnie mięsko, warzywaka, bo kupnego jedzenia dla juniorów nawet nie chce powąchać. Budzi mnie o 3 rano domagając się głaskania, jak nie reaguję to delikatnie mnie podgryza swoimi małymi igiełkami i wyjścia nie ma musze głaskać i tyle.  Jest z nami nie całe 3 tygodnie, a już dwa razy wylądowaliśmy u weterynarza, bo nie chciał jeść, bo był osowiały, bo miał rozwolnienie, bo szczepienie. No obowiązki jak z małym dzieckiem i zmartwienie takie samo. Oczywiście też radości wiele, mogła bym siedzieć godzinami i patrzeć jak się bawi. Ma ulubionego misia, piłeczkę, własny kocyk. Potrafi też narozrabiać, na moich wypielęgnowanych przez lata kwiatach uprawia alpinizm, wykopuje z spodnich ziemię. Pełno wszędzie żwirku, bo bawi się w nim jak w piaskownicy. Wszędzie go pełno. Potem włazi na mnie, robi oczy kota ze Szreka, przytula się i jest mu wszystko wybaczone.
No tak i mam kolejnego świra.