niedziela, 29 maja 2016

A morze jest szerokie i głębokie ....

Jak oszaleję, to będziecie mnie w psychiatryku odwiedzać?? Bo internetu to chyba tam nie mają. Nie tam chyba raczej też nie ma odwiedzin, czy są?? Cholerka nie wiem bo nigdy nie byłam, ale jak tak dalej pójdzie to w końcu tam wyląduję.
Nie długo się nacieszyłam wolnością, dokładnie 3 dni.
Otóż wyobraźcie sobie nowa, hiper super, ekstra, mega winda już nie działa. Działała całe 3 dni i jeszcze dziś dostałam opier papier od pana z pogotowia dźwigowego. Bo dlaczego do niego dzwonię, bo dlaczego do niego mam pretensje, przecież on tej windy nie zespół.  No kurna mać, a do kogo mam mieć pretensje i komu mam zgłaszać awarie. Jest karteczka "pogotowie dźwigowe" a pod spodem numer telefony, no to dzwonię, zgłaszam, pytam grzecznie o termin naprawy, a pan do mnie z buzią od razu. No a w poniedziałek przyjedzie ekipa i może naprawi. Zabiło mnie słowo "może".

poniedziałek, 23 maja 2016

Noc muzeów ...

... moje dziecko stwierdziło, że pojedzie do Poznania, bo w Szczecinie był już na takiej nocy prę razy i już chyba nic nowego nie znajdzie. Tak prawdę powiedziawszy to ja go do tego Poznania wypchnęłam, dostał kasę i wyjścia nie miał, musiał jechać. Cholera chciałam spędzić wieczór z mężem sam na sam, a nasze dziecko w piątkowy, czy sobotni wieczór idzie pobiegać i wraca. Niby powinnam się cieszyć, nie pije, nie pali, nie imprezuje, nie przeklina, uczy się, czyta. Jasny gwint, ktoś go nam podmienił w szpitalu. Ja do dziś w piątkowy wieczór bym najchętniej gdzieś wychodziła, pobawiła się, poszalała. Ja oczywiście uwielbiam książki, ale w piątkowy czy sobotni wieczór mogę sobie je odpuścić z czystym sercem.  Niestety nasi wszyscy znajomi są raczej domatorami, albo się już tak postarzeli, że im się nie chce, albo uważają, że nie wypada, albo nie wiem co...
Ale ja w sumie nie o tym chciałam.
Oczywiście jak to matka. Nie ważne, że to dziecko ma już 21 lat. "Uważaj na siebie" "Dawaj znaki życia" "Napisz jak już kupisz bilet na pociąg, żebym wiedziała, że wsiadasz do pociągu" To ostatnie to tak przezornie, żebym była pewna, że zaraz nie wróci. No co ;-)
I moje genialne oczytane dziecko.
SMS nr 1 - godzina: parę minut po 13 "kupiłem"
SMS nr 2 - tak koło godziny 17 "już zwiedzam" - postęp dwa słowa, w kolejnym spodziewałam się trzech.
SMS nr 3 - po godzinie 2 w nocy "wracam" - zawiodłam się ;-) oczywiście ilością słów, nie tym, że wraca. w domu był koło 7 rano.
Ale cholerka po co on czyta tyle książek, nawet w piątkowe i sobotnie wieczory?? A może to właśnie o to chodzi, w końcu SMS to z założenia "krótka wiadomość tekstowa", a ja stara matka piszę nie potrzebnie prawie poematy, żeby mnie ten ktoś po drugiej stronie dobrze zrozumiał.

poniedziałek, 16 maja 2016

Narcyz ;-)



Nie sztuką jest być pięknym, kiedy jest się pięknym, sztuką jest być pięknym, kiedy jest się nie doskonałym  ... tak mnie ostatnio wzięło na takie przemyślenia. Jestem kobietą po czterdziestce, mam dorosłego syna i męża od dwudziestu lat. I chyba znalazłam się takim momencie życia, że czuję się piękna. Narcyzm?? Może po prostu dojrzałość. Oczywiście zdaję sobie sprawę z niedoskonałości. Przede wszystkim od ponad 13 lat poruszam się na wózku i moje ciało bardzo się zmieniło przez ten czas. Trochę się zniekształciło, mam nienaturalnie wystające kości biodrowe, od siedzenia. Potwornie chude, pozbawione mięśni nogi, zupełnie nie pasujące do całej reszty. Mam szerokie bary i nie kobiece mięśnie rąk, od poruszania się przez te lata gównie za pomocą rąk. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mam dużo kilogramów za dużo, choć na tym pracuję. Od roku zmieniłam całkowicie sposób odżywiania, racjonalnie, regularnie. Codziennie ćwiczę godzinę, przed tą cholerną wymianą windy robiłam 6 kilometrów tak średnio 3 razy w tygodniu po lesie (do tego oczywiście wrócę jak tylko uruchomią mi windę). Przez ten rok schudłam jakieś 12 kilo. Nie mam już trzeciego podbródka, zostały mi tylko dwa. 
Po tych wszystkich latach zamartwiania się, życia dla innych odzyskałam w końcu siebie dla siebie. Odzyskałam blask w oczach, pewność siebie. I to jest chyba klucz to szczęśliwego życia. Ludzie mnie komplementują. Mówią, że mam uroczy uśmiech. 
Nawet po naszym wspólnym majowym weekendzie mój mąż zaczął mówić, że mnie kocha, że jestem piękna, że mnie podziwia, chyba przez całe dwadzieścia lat nie usłyszałam od niego tyle komplementów co przez ostatnie dwa tygodnie. 
Tak JESTEM PIĘKNA na swój sposób, ale piękna i na pewno jedyna w swoim rodzaju. 
"To ja narcyz się nazywam ..."
Tak wyglądam zastanawiając się co wam tu napisać :-)

niedziela, 15 maja 2016

Polaków rozmowy :-)

Rozmowa przy śniadaniu:
Mąż "Z czego się śmiejesz??"
Żona "Nie śmieję się" ;-)
Mąż "No jak się nie śmiejesz, jak się śmiejesz"
Żona "A tak"
Mąż "No powiedz to pośmiejemy się razem"
Żona "Kiedy to wcale nie jest śmieszne"
Mąż "No to czego się śmiejesz??"

Jakie to cholernie głupie, ale uwielbiam te nasze wspólne niedzielne śniadania. To chyba jedyny czas w całym tygodniu, kiedy jesteśmy naprawdę razem. Trochę jeszcze zaspani, trochę bujający w obłokach, jeszcze nie skażeni dniem, jeszcze nie mieliśmy kiedy pomyśleć o problemach, o otaczającym świecie. Tak po prostu jesteśmy razem, tylko dla siebie.

poniedziałek, 9 maja 2016

Miłość matki ...

Kolejny dowód na to, że te moje wyprawy na koncerty, dają mi strasznie wiele. I wcale nie są taką zwyczajną głupotom, szaleństwem.
Jakiś czas temu na jednym z koncertów poznałam pewną mamę. Mamę z 14 letnią córką. Córka jeździ na wózku, ma problemy z oddychaniem (ma rurkę w tchawicy). Córka jest oczywiście fanką, a mama ją po prostu na te koncerty wozi. Na początku mama mnie strasznie denerwowała, jakaś taka dziwna mi się wydawała, tak niby beztroska, niby szalona, ale wszystko to było jakoś tak jakby wyuczone. Takie nie naturalne. Dziewczyna po pierwszym naszym wspólnym koncercie znalazła mnie na FB i trochę sobie poklikałyśmy. W jakiś tam rozmowie okazało się, że jej mama urodziła się tego samego dnia, miesiąca i roku co ja. No sytuacja wręcz niezwykła i postanowiłam do niej zagadać, w końcu w pewnym sensie jak bliźniaczki jesteśmy. Już po pierwszej rozmowie, bardzo dużo zrozumiałam. Tyle razy powtarzam sobie, żeby nie oceniać książki po okładce, a ciągle to robię. Ten głupkowaty styl bycia to taki mechanizm obronny. To taki sposób, żeby przeżyć i nie zwariować. To tak z miłości do chorego dziecka. Każdy na życiowe tragedie ma swoje własne sposoby i nie mamy prawa oceniać. Doskonale ją rozumiem. Mi też zdarza się zrobić z siebie idiotkę, żeby udowodnić ludziom, że jednak jestem normalna. Głupie??!! Może i głupie??!! Ale skuteczne.
Owa mama kocha swoją córeczkę ponad życie. A córeczka jest fanką. Wyobraźcie sobie, że kobieta sprząta ludziom w domach, myje okna po to, żeby zarobić na wyjazdy na koncerty. Bo to taki dodatkowy, nie mały jednak wydatek. Bilety co prawda nie są zbyt drogie, bo tak w granicach 35-50zł, chociaż z tymi biletami to można by jakoś sprawę załatwić, ja bilety oczywiście zawsze kupuję, zarabiam to mnie na nie stać, no i tak dla zasady, ale mam mnóstwo biletów nie naruszonych, bo nikt mi ich nie sprawdzał. No ale do tego jeszcze trzeba dojechać, coś zjeść po drodze. Niektórzy mówią, że to zbędny wydatek, ale ona mówi, że jak widzi radość na twarzy córki podczas koncertów i potem kiedy młoda może się z chłopakami spotkać, to nie jest w stanie jej tego odmówić. Choćby miała śmieci zbierać to zarobi, by córce sprawić radość. To trzeba naprawdę kochać!!!! Ogromnie ją podziwiam, bo nie mam chyba nic gorszego od chorego dziecka.
Kiedyś powiedziała mi coś naprawdę pięknego i wzruszyła mnie aż do łez. "Chciałabym, żeby moja mała miał tyle szczęścia co ty". Bo ja miałam cały ogrom szczęścia w życiu, nie powinnam narzekać. Po pierwsze mino, że nie powinnam to jednak chodziłam (dodam tylko że mam tą samą wadę kręgosłupa co ta młoda, a nawet i gorszą bo wyżej). Nie dopadły mnie żadne choroby towarzyszące. Ułożyłam sobie życie. Udało mi się urodzić dziecko, z którego jestem tak cholernie dumna. I teraz też żyje mi się nie najgorzej. Wyłączając to cholerne mieszkanie. Żeby nie ono mogłabym się nazywać szczęściarą. Jak sobie pomyślę o tych cudownych dwóch kobitkach to tak mi potwornie głupio, że narzekam.
Byliśmy już razem na kilku koncertach, nie ma dnia żebyśmy nie rozmawiał ... myślę, że rodzi się fajna znajomość.

sobota, 7 maja 2016

Człowiekiem być :-)

Mój ukochany zespół miał wczoraj premierę nowego singla. Piosenka o życiu, dająca do myślenia i tak dziś rano z synem sobie o niej pogadaliśmy. Między innymi sprawdziliśmy liczbę wyświetleń na YB, dziecko stwierdziło, że jest całkiem nieźle i zaraz dodał "mamo, ale liczba wyświetleń, czy laików o niczym nie świadczy, ważne by przy tym wszystkim być jeszcze człowiekiem". No kurde moje mądre dziecko, cholernie jestem dumna z toku jego myślenia. Jestem dumna z tego jakiego mam cudownego syna.
A wracając do moich idoli i człowieczeństwie.
Otóż gwiazdor, który właśnie dał półtoragodzinny super koncert. Laski piszczały, szalały, płakały. Po koncercie rozdał tysiące autografów, zrobił mnóstwo fotek z zakochanymi w nim fankami, usłyszał niezliczone słowa uwielbiania. Patrząc na to z boku, wiem że to gwiazdorstwo kręci go jak nic, że jest wręcz stworzony do bycia gwiazdą. I w momencie kiedy zobaczył, szykuję się do zjazdu po schodach, "pomóc, pomóc??" Gwiazdor, który zachował się jak człowiek.

A ot nowy singiel, ale coś mi w nim nie gra ... słowa super, muzyka wiadomo, ale wszystko to razem mi nie do końca zagrało, na moje oko coś tu jest przekombinowane:
Chyba jednak wolę utwór w pierwszej wersji ukraińskiej:

czwartek, 5 maja 2016

Nie dobrze jak za dobrze.

Złapałam doła ... a cholera tak mi było dobrze. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, unosiłam się nad ziemią.
A może to właśnie dlatego, może było mi za dobrze??
Te parę dni długiego weekendu, były niezwykłe i bardzo intensywne.
Świecie, Grudziądz, Olsztyn, Mrągowo, Mikołajki, Orzysz, Ełk.
Przejechane multum kilometrów.
Długie spacery, piękne widoki.
Zachody słońca nad jeziorami.  
Dwa cudne koncerty.
Niezwykłe spotkania i tu nie mówię o spotkaniach tylko z moimi ukochanymi chłopakami. Nawet sobie nie wyobrażacie jakich ja na tych koncertach poznaje fantastycznych ludzi. Zawiązują się znajomości, potem długie rozmowy o wszystkim i o niczym.
I te cudowne poczucie wolności, poczucie, ba ja byłam wolna. Hotele przystosowane, w każdej chwili mogłam wyjść, wrócić, nie potrzebowałam niczyjej pomocy.
To nie ludzkie, że nienawidzi się swojego domu, który powinien być ostoją, azylem, dawać poczucie bezpieczeństwa. Z każdej nawet najwspanialszej podróży do domu powinno się wracać z utęsknieniem. Z poczuciem ulgi siadać w fotelu i mówić "w końcu w domu".
Ja zawsze do domu wracam jak skazaniec, z utęsknieniem oglądam się za siebie i mam ochotę wracać tam skąd przyjechałam.
To nie ludzkie, że człowiek we własnym domu czuje się jak w więzieniu.
Jeszcze wczoraj cieszyłam się jak głupia, dziś płacze jak bóbr.

wtorek, 3 maja 2016

Zajefajnie :-)

Po prostu nie mogłam się oprzeć.
Tak wyglądał najważniejszy punkt mojego weekendu.
Świecie nad Wisłą i wyjątkowe spotkanie. Jak to stwierdził Czaplay spotkanie w ZOO, a oni to te fajne zwierzaki. 











A to zdjęcie to z serii tych NAJ NAJ NAJ ... zabijcie mnie nie wiem co ćwiczył Mynio ;-)