czwartek, 28 kwietnia 2016

No to ruszam ...

... jutro z samego rana.
O ile sięgam pamięcią to nasz pierwszy taki majowy weekend. Zawsze korzystaliśmy z tej większej ilości wolnych dni, ale to były takie jedno dniowe wypady nad jezioro, nad morze, jakieś szfędanie się po jarmarkach. Zawsze zbierało się na jakieś dłuższe, dalsze wakacje.
Teraz ta cholerna winda, a raczej jej brak zmusiło nas do zorganizowania czegoś. Ale cholera w końcu człowiek po to pracuje, żeby coś mieć z tego życia, żeby mieć co wspominać, wnukom opowiadać.
A tak po za tym tyle dni po za domem tylko we dwoje, no no. Zawsze jak gdzieś jechaliśmy to nasze dziecko oczywiście pakowało się i z nami jechało, bo on bardzo lubi podróże. Teraz z premedytacją, nawet się go nie spytaliśmy czy chciałby z nami się wyprać, tylko go poinformowaliśmy że jedziemy i już. Ma w końcu już prawie 21 lat, ileż będzie ze starymi jeździł. 
Trzymajcie tylko kciuki za pogodę bo jakoś bardziej zimowo się zrobiło, a nie wiosennie w tym naszym pięknym kraju. 

piątek, 22 kwietnia 2016

hmmm

Pierwszy tydzień siedzenia w zamknięciu minął i tak sobie siedzę i siedzę i siedzę i rozmyślam, zdecydowanie za dużo.
Przeżyć jeszcze tydzień i nie zwariować, a potem 5 dni na wolności.

piątek, 15 kwietnia 2016

Nowy plan :-)

Wiem potwornie nudna jestem z tymi swoimi problemami. Ciągle i w kółko to samo. Ale tak mnie wpienia ta cała sytuacja, że nie mogę o niczym innym myśleć. Tak wiele wysiłku wkładam w to by żyć normalnie, czasami jest mi tak potwornie ciężko, że mam ochotę usiąść i płakać. Z niemocy i bezradności. A tu jeszcze na dodatek ta cholerna winda mi podcina skrzydła i to właśnie w momencie kiedy podjęłam nowe postanowienia, nowe wyzwania.
Ale mniejsza o to, ja dziś nie o tym chciałam.
Otóż postanowiłam sobie poprawić humor.
Zorganizowałam fantastyczny, pierwszy majowy weekend, bo nie po to brałam urlop, żeby siedzieć w domu i się dołować. Jak wyjdę z domu 29 kwietnia rano tak wrócę dopiero 3 maja wieczorem. Moje chłopaki będą musieli się przemęczyć i ściągnąć mnie z tego 7 piętra, a potem wciągnąć, ale dadzą radę. Czeka mnie wspaniała podróż 750 km w jedną stroną, a na trasie trzy miasta i UWAGA 2 koncerty. Chyba nie muszę mówić jakie koncerty :-) Zamknięcie sezonu klubowego i otwarcie sezony plenerowego. Cieszę się na ten wyjazd jak nigdy. Teraz tylko dotrwać do 29 :-)


czwartek, 14 kwietnia 2016

"Szczęście przez całe życie! Nikt by te­go nie mógł znieść, to byłoby piekło na ziemi."

Ja oczywiście, że dam radę, bo jakże by inaczej.
Ale to co dzieje się we mnie w środku to jest nie do opisania.
Ja oczywiście mam w swoim życiu etap, że po 3 miesiące nie wychodziłam z domu, ale wtedy z własnej woli, po porostu nie czułam takie potrzeby, bałam się, wstydziłam. Na szczęście ten etap mam już dawno za sobą i nie chcę do tego wracać.

No ale tak, w końcu wypucuję szafki w kuchni, miałam to zrobić przed świętami, ale czasu nie było dlatego tak pobieżnie je przeleciałam, teraz będą lśnić.
W końcu zasiądę do maszyny. Synowi jakiś czas temu rozerwały się ulubione spodnie od dresu, nie chciał ich wyrzucić, bo w końcu ma matkę krawcową. Cała półka przeróbek na mnie czeka, teraz się wyżyję artystycznie.
Dawno też nie robiłam biżuterii, teraz będę miała czas poszaleć.
No i przezornie poprosiłam panią w bibliotece, czy tym razem mogę pożyczyć większą ilość książek, więc mam całą stertę do czytania.

A tak na wszelki dodatek dziś szefowa za doskonałą prace dała mi zadanie specjalne. Oczywiście w nagrodę. Ja to się zawsze w coś wkopię i takim to sposobem będąc najlepszą, ja pracuję wszyscy inni leniuchują, bo baza się skończyła, nowej póki co nie ma. Jeszcze czeka mnie szkolenie do nowej kampanii. I weź tu człowieku się wykazuj. Pensja oczywiście dla wszystkich ta sama, szefowa pozbawiła mnie dziś wszelkich złudzeń co do jakiejś premii.
Dodam tylko, bo niektórzy się tu martwili jak ja teraz będę pracować, otóż pracuję zdalnie i czy winda jest, czy jej nie ma ja pracuję. Ważne bym internet miała. No chyba, że mi prąd wyłączą, jak dziś to zrobili, na szczęście tylko na chwilkę.

Jest też coś miłego, właśnie przed chwilą wygrałam trzy nagrody w moim ukochanym radiu WAWA, z którego to mam już dwa podwójne albumy płytowe, książkę i ekspres do kawy, wygrałam też kiedyś zestaw słodyczy, no ale ich z wiadomych względów już nie mam na stanie.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Tylko cud mnie uratuje.

Spółdzielnia zaproponowała mi na czas wymiany windy lokal zastępczy i teraz uważajcie!!!!!!
W piwnicy, zejście po 10 stromych schodach, z małym piwnicznym okienkiem, goły beton, szczurze odchody. Pokój, choć trudno to nazwać pokojem z toaletą, bez łazienki, o kuchni nie wspomnę. Nie miała bym gdzie nawet rąk umyć, no chyba, że w sedesie, o zrobieniu czegoś do jedzenia nie ma mowy, choć ja bym bała się w takich warunkach cokolwiek jeść. Smród, syf, wilgoć, ciemność.
Szczerze mówiąc wstydziła bym się zaproponować człowiekowi coś takiego do zamieszkania, ja bym tam nawet zwierzaka na zamknęła. I miała bym jeszcze za tą norę płacić, za prąd, za wodę i jakąś drobną sumę za użyczenie. Już się nawet nie pytałam co to miała by być za drobna suma.
Natomiast Pani Prezes na to:
"Na podłogę się coś rzuci, jakiś stary stolik i tapczanik się zorganizuje ... bo my nie mamy obowiązku nic Pani zapewnić, jeżeli remont trwa mniej niż trzy miesiące".
No i może tak mówi prawo, ale cholerka jeszcze jest coś takiego jak przyzwoitość i ludzkie odruchy, empatia.
A Pani w sekretariacie (sąsiadka):
"No ja Pani współczuję, ale ja jestem w takiej samej sytuacji, też będę po tych schodach chodziła".
Grzecznie jej powiedziałam, żeby nawet nie próbowała się ze mną porównywać, bo jak widać na pierwszy rzut oka ja sobie nawet po tych schodach nie pochodzę. Pięknie podziękowałam i miałam ochotę się rozpłakać, nie dlatego, że jednak spędzę te 1,5 miesiąca na tym moim cholernym 7 piętrze, ale przez to jak zostałam potraktowana.
Tak sobie pomyślałam, że powinnam po telewizję zadzwonić. Mąż nagrał piękny filmik, choć smrodu na nim nie da się odtworzyć. Powiem wam szczerze, zwyczajnie w świecie mi się nie chcę robić afery, nie mam po prostu na to siły.
Porozmawiałam z panem z działu technicznego co te prace nadzoruje, uspokoił mnie przynajmniej podając dokładnie wymiary nowej windy i wiem, że będzie większa i już nie będę miała problemu z w jechaniem do niej. Przynajmniej tyle. Obiecał też, że osobiście będzie nadzorował pracę i w miarę możliwości ponaglać pracowników, żeby udało się to wykonać jak najszybciej.
Rozmawiałam też z sąsiadką, która mnie pocieszyła, że w innym bloku na osiedlu była podobna sytuacja i uwinęli się w trzy tygodnie.
Jak ja to przetrwam i nie zwariuję to będzie cud.

piątek, 8 kwietnia 2016

Skazana na odsiadkę ;-(

Dostałam wyrok odsiadki 1,5 miesiąca, cholera i nie wiem za co.
Jak mi dziś syn rano przyniósł tą wiadomość to myślałam, że na zawał zejdę, aż się wszystko we nie zagotowało. Otóż będą wymieniać windę od 13 kwietnia do 31 maja. No fajnie, może w końcu do niej wjadę swobodnie, może w końcu się nie będzie tak psuć. Ale cholera dlaczego tak długo???????????????? Pytam ja skazaniec.
Jasny gwint mamy XXI wiek, a nie średniowiecze i chyba winda to nie jest aż tak skomplikowane urządzenie. 
I to właśnie teraz na wiosnę, teraz kiedy kończę wcześniej pracę. I po co ja brałam urlop żeby mieć w maju dwa długie weekendy?? Żeby siedzieć w domu?? No załamka normalnie!!!!!!!!!!!!!!!
I weź tu człowieku żyj normalnie. Wkładam tak wiele wysiłku w to, żeby moje życie nie różniło się od życia chodzików, a tu po raz kolejny dostaję kopa w tyłek.
No nie mam już sił, jak bum cyk cyk nie mam!!!
Jak tu żyć i nie zwariować?????????????????

niedziela, 3 kwietnia 2016

Pochwaloną być ;-)

Miło jak człowieka docenią, pochwalą.
Dziś ostatni dzień urlopu, ale praca dopadła mnie już w piątek.
Kolega napisał, że coś jest nie tak z wnioskami urlopowymi, no to jako dobry pracownik, od razu weszłam na służbowe forum, żeby sprawdzić co i jak. Nie zdążyłam jeszcze "dzień dobry" powiedzieć jak dopadła mnie szefowa. "Ja to chyba panią telepatycznie ściągnęłam, jest mi pani tu niezbędna" - o jak miło. Poinformowała, że od poniedziałku zmieniam kampanię, mało tego przypisała mnie do dwóch kampanii. Jedna to niestety dla firmy farmaceutycznej. Strasznie nie lubię tych kampanii, bo z lekarzami ciężko się rozmawia, ale szefowa twierdzi, że jestem w tym najlepsza, a teraz mamy wyjątkowo małą bazę i potrzebuje kogoś kto tej bazy nie zmarnuje. W sumie to fajne uczucie jak dostaje się tak ważne zadanie po pół roku pracy wiedząc, że jest mnóstwo pracowników w firmie co pracują w branży już po parę lat i na pewno mają większe doświadczenie. Szkoda tylko, że za tym wszystkim nie idą profity finansowe. Udało mi się jednak wykorzystać to, że jestem taka "niezbędna" i malutkim, niewinnym szantażykiem wyrwałam parę dni urlopu na maj i na czerwiec. Wiecie sezon koncertowy się zaczął ;-) i te wolne jest mi praktycznie nie zbędne ;-) w końcu samą pracą człowiek żyć nie może. Dostałam też zapewnienie, że na pewno przedłużą mi umowę, choć ja z tym "na pewno" jestem bardzo ostrożna i szaleć z radości będę w lipcu jak już kolejną umowę będę miała w ręku.
Dodam tylko, że co do drugiej kampanii nie wiem nic, po za tym że godziny pracy mi się zmienią, teraz będę pracowała 8-15, co mnie cieszy, bo ja wole wcześniej zacząć i wcześniej skończyć. Tkwienie w robocie do 16:30 jest straszne. A tu coraz piękniejsze dni. 
No i oczywiście z moimi wnioskami było wszystko w jak najlepszym porządku, panowie coś tam namieszali i szefowa się wkurzała.