Dawno mnie tu nie było, ale nie chciałam was znowu zanudzać moimi płaczami i narzekaniami. Nie najlepszy mam teraz czas, ale tak bardzo nie chcę się żalić. Staram się ze wszystkich sił cieszyć z tych drobnych radości. Robię wszystko by to co złe nie przysłoniło tego co dobre.
Na przykład na zakupach dorwałam się do czapek i różnych takich dziwnych cudów :-) i totalna głupawka mnie dopadła.
Albo kupiłam mojej chrześniaczce lalkę pod choinkę i dziś pół dnia szyłam dla tej lalki ubranka. Zabawę miałam przednią, cofnęłam się do czasów dzieciństwa.
I w taki oto sposób próbuję sobie poradzić ze stresem.
No i jeszcze jedno ... na Sylwestra jadę nad morze. Niby do morza mam tak blisko, a jeszcze nigdy tam nie byłam tej ostatniej nocy roku. Żaden tam bal. Po prostu wynajęliśmy pokój na dwie doby, zrobimy sobie coś dobrego do jedzenia, posłuchamy muzyki, o północy pójdziemy na molo. Od tak spontanicznie wymyślone. No i jak ktoś w grudniu wpada na pomysł spędzenia Sylwestra nad morzem, to ma problem. Wykonałam tysiące telefonów zanim znalazłam pokój. Ale znalazłam i to mnie trochę pozytywnie nastraja.