Hmmmm od czego by tu zacząć??
Zacznę od początku .
Piękne i długie miałam w tym roku wakacje.
Pierwszym przystankiem na mojej wakacyjnej drodze był Dolny Śląsk.
Rozpoczęliśmy swoją podróż od Wrocławia. Piękne miasto.
Niesamowity rynek. Obowiązkowy punkt wycieczki po Wrocku to oczywiście Panorama
Racławicka, byłam tam jako dziecko i wtedy mnie nie zachwyciła, nawet tym razem
chciałam zrezygnować, ale syn nie widział, więc się zdecydowałam. I muszę
przyznać, że do pewnych rzeczy po prostu trzeba dorosnąć. Tym razem ten niezwykły
obraz oglądałam z zapartym tchem.
Postanowiliśmy też poszukać krasnali, tak na szczęście, ale niestety zaczęliśmy ich szukać nocą i udało się dojrzeć tylko 7, ale może to jest właśnie ta szczęśliwa siódemka.
ZOO – cudne, mogła
bym tam życie spędzić. Z lwicą zaprzyjaźniłam się niemalże od pierwszego wejrzenia,
może to dlatego, że ja też w końcu lwica jestem. Jakiś miły futrzak, do końca
nie pamiętam jak się zwał, niemalże się do mnie uśmiechał. Lemury machały łapkami
na powitanie i pożegnanie. Niestety skrzydlatym się raczej nie spodobałam, bo
taki jeden z wielkim dziobem chciał mi przysunąć jakimś badylem. Uwielbiam
takie klimaty, uwielbiam zwierzęta, mogła bym z nimi gadać bez ustanku, mogła
bym się im przyglądać bez końca.
A fontanna przy Hali Stulecia – coś niesamowitego, ta
muzyka, te światła. Śmiem twierdzić, że piękniejszego spektaklu światła, muzyki
i wody nie widziałam nigdy.
No ale najważniejszym punktem wrocławskiej wycieczki był
dwudniowy turniej piłki nożnej. Nie będę was zanudzać szczegółami, bo nie każdy
lubi ten sport. Ale dla mnie kibica to było niezwykłe przeżycie. Marzyłam by znaleźć
się chociaż na jednym meczu na Euro 2012, niestety wtedy się nie udało. Za to
miesiąc później byłam na stadionie miejskim we Wrocławiu i miałam przyjemność
obejrzeć aż 4 mecze. Stadion naprawdę robi wrażenie, organizacja turnieju bez
zarzutów i piękne widowisko sportowe.
Na sam koniec postanowiliśmy zobaczyć lotnisko. Mąż kiedyś
robił pewne elementy podtrzymujące dach hali odlotów chciał to zobaczyć zmontowane
w całości. A tu cholerka niespodzianka nie z tej ziemi. Akurat wylatywały
drużyny grające w turnieju. No i udało mi się trzasnąć foto z Tytoniem, ale byłam
podniecona, serce waliło mi z emocji jak oszalałe. MAM ZDJĘCIE Z
TYTONIEM!!!!!!!! Mam też jego autograf. Syn to sobie na trzaskał fotek i
nazbierał autografów od innych gwiazd piłki nożnej. Przeżycie rewelacyjne. A
się ze mnie chłopaki śmieli jak przed wyjazdem pakowałam notes na autografy, a
tu masz, przydał się i pełen jest autografów.
Nie chciałabym was zanudzać, kolejna część wielkiej wyprawy
po Dolnym Śląsku w kolejnym odcinku.
Piękne góry zmusiły mnie do rozmyślań …