sobota, 30 lipca 2016

Ruszamy ;-)

Od wczoraj, dokładnie od 15:05 jestem na urlopie. Nie mogłam się tej chwili doczekać, byłam potwornie zmęczona, nie tyle fizycznie co psychicznie. Życie na czas, życie w pośpiechu, życie w ciągłym napięciu to raczej nie dla mnie, ale cóż pracować trzeba.
No i zaczęłam długi urlop, łącznie wszystkiego będzie aż 17 dni. Tak właśnie AŻ, bo takiego długiego urlopu to ja od 4 lat nie miałam.
Problem w tym, że ja chyba nie umiem wypoczywać. Obiecałam sobie, że nie tknę nic i będę mega leniuchować. Jedyne co zrobię to się spakuję i wyjadę. Mmmmmhhhhhhhh Po za tym, że wczoraj wieczorem padłam jak kawka (chyba zeszło ze mnie całe napięcie dnia powszedniego), to dziś od samego rana śmigam na wysokości lamperii. Wysprzątałam całą chałupę i mam nadzieję, że wrócę po urlopie do czystego domu.
No tak jutro pakowanie i ruszamy. Najpierw kierunek Olsztyn i zlot Fanów. A tak a propos to mój mąż wczoraj miał taką refleksję "co my byśmy robili, gdyby nie ta Twoja miłość do Enejaków?? Pewnie teraz szykowali byśmy się na dwu tygodniowy turnus rehabilitacyjny, na którym wieczory byśmy spędzali w towarzystwie chętnych starszych pań i mniej chętnych starszych panów. To ja już wolę Enej". Pewnie tak by było. Oczywiście my dogadamy się z wszystkimi, ale szczerze mówiąc na tego typu wyjazdach młodych ludzi, albo przynajmniej takich w naszym wieku jak na lekarstwo.
A tym czasem mam nadzieję na szalony dzień w uroczym towarzystwie, na który dostaliśmy takowe zaproszenia:

A potem wracamy przepakowujemy się i jedziemy na tygodniowy turnus rehabilitacyjny, gdzie na pewno trzech wieczorów nie spędzimy w towarzystwie starszych kuracjuszy, ponieważ owe trzy wieczory mam zarezerwowane na nadmorską trasę Enej.
Tak w skrócie zapowiadają się najbliższe dwa tygodnie :-) i żeby tylko pogoda dopisała.

sobota, 23 lipca 2016

Mój najlepszy :-)

Drugi, a już najlepszy ... to trzeba mieć szczęście prawda??
Poznałam niesamowitych ludzi. Spotkałam ludzi, których nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że spotkam, z drugiego końca polski.
Ale najważniejsze było to, że chłopaki enejaki grali tam swój koncert. Ich 4 na Woodstockowej scenie, mój pierwszy tam z nimi. Nie liczyłam na cuda, widziałam ten ogrom ludzi. Wiedziałam, że tym razem nie znajdę się w pierwszym rzędzie pod sceną. Chciałam tylko ustawić się gdzieś na tyle dobrze by z daleka widzieć scenę i telebim. Wiecie gdzie wylądowałam?? Gdzie znalazłam miejscówkę?? Pod samiutką, ogromną sceną zwaną "Mała Sceną", ba nawet nie musiałam się borykać ze znienawidzonymi bajerkami, bo stałam przed nimi. Jedyny minus to to, że stałam przy czterech ogromnych głośnikach, a przed chłopakami grał zespół heavy metalowy nazwy nie pomne, jak huknęli to myślałam, że mnie z wózka wysadzą, moje wdzięczności zrobiły fikołka.  Pomyślałam, że jak ja to przeżyję, to już wszystko przeżyję. Dałam radę. Potem już tylko były pozytywne emocje i niesamowita energia. Miło było zobaczyć uśmiechnięte twarze chłopaków  i te morze ludzkich głów. I mam teraz do nich jeszcze większy szacunek. Dali taki sam koncert pełen emocji i energii jak każdy inny. Już wiem, że takie samo serce wkładają w koncert dla setki ludzi jaki i dla tysięcy.

 
Jak się dobrze przyjrzycie to mnie tam zobaczycie, co prawda kiepsko mnie widać, mojego męża lepiej, ale byłam tam. Słyszałam, widziałam, czułam ;-) 

Tu mnie widać lepiej :-)

czwartek, 21 lipca 2016

Woodstock!!!!

Magiczne miejsce!!!!!!
Zawsze myślałam, że takie właśnie jest. Zawsze też się chciałam na nim pojawić, marzyłam o tym zupełnie nie wiem dlaczego, ale marzyłam. Jakoś się nigdy nie składało. Zresztą pierwszy Woodstock zbiegł się z moja ciążą, potem to już dziecko, dom i cały czas sobie wmawiałam, że trzeba być poważnym. Potem się zaczęły moje problemy ze zdrowiem i już w ogóle myślałam, że to mnie wyklucza. Do momentu kiedy moje dziecko pierwszy raz tam pojechało (swoją drogom to nie samowite, mogłabym powiedzieć, że mój syn to taki Woodstockowy jest, bo urodził się tuż po tym pierwszym), no właśnie i mając 17 lat pojechał do Kostrzyna pierwszy raz, wrócił z magiczną wymiętą kartką w kieszeni. Pierwsze co zrobił po powrocie to rozłożył mi ją na stole. "Mówisz, że to miejsce nie dla Ciebie?? No to patrz!!!" To był plan tego magicznego miejsca. I wiecie co mnie przekonało?? Nie uwierzycie!! WC dla niepełnosprawnych. Taka niby głupota, ale cholernie ważna dla mojego komfortu psychicznego. Rok się wahałam.
No i takim to sposobem, w tym roku wylądowałam tam po raz drugi. I jak to mówią "na Woodstock się nie jeździ tam się wraca", więc ja w tym roku wróciłam i wracać będę.
Spytacie dlaczego to takie magiczne miejsce??  W sumie to nie wiem, po prostu nie wiem. Ci kolorowi ludzie, te uśmiechnięte twarze, pozytywna energia. Z jednej strony spotykasz człowieka z zielonym irokezem na głowie i szczurem w rękawie, a z drugiej faceta w spodniach na kant i elegancką walizką na kółka. Gościa w różowej sukience i dziewczynę pingwina. Ludzi ciągnących sanki, tak po prostu sanki i innych ciągnących wannę, a w niej dziewczynę przebraną za syrenkę. Spotykasz ludzi, których nawet byś nie pomyślał, że spotkasz w takim miejscu. Kurz, błoto, słońce i deszcz. Taka mieszanka dosłownie wszystkiego i charakterów i pogody. I ta wszem ogarniająca miłość. Przybiłam setki piątek, co chwila ktoś minie przytulał, co chwila mówił "fajnie, że jesteś. I co w tym wszystkim jest takiego magicznego?? Można by nawet powiedzieć, że to festiwal głupoty.  I dlaczego mam łzy w oczach na to wspomnienie?? Nie wiem, no nie wiem, ale chcę tam być!!!!!!!!!
A tego roku na samum początku podeszła do mnie dziewczyna, uścisnęła mnie i powiedziała "niech to będzie Twój najlepszy Woodstock".
I był!! Drugi, ale na razie najlepszy ;-)
Dlaczego?? O tym następnym razem. Dużo pisania, a ja nie chcę was zanudzić tak od razu.


A i Minionki były, zapomniałam o Minionkach, szczerze mówiąc nie mam pojęcia co to za żółto-niebieskie stwory, ale były i mnie wycałowały i wyściskały :-)

wtorek, 19 lipca 2016

Urlop :-)

Taki urlop to ja rozumiem :-)
Przejechane około półtora tysiąca kilometrów, odwiedzone 5 miast. I najważniejsze 4 cudowne koncerty. Miało być 5, ale jeden niestety został odwołany z powodu ulewnego deszczu. No cóż na tyle koncertów musiał się zdarzyć ten jeden pechowy.
A to co najcudowniejsze to po raz drugi odwiedziłam najwspanialszy festiwal świata. WOODSTOCK Cudowne miejsce, niezwykli ludzie, magiczne spotkania.
Oczywiście w tym roku znalazłam się tam podążając za chłopakami ENEJ-akami, ale za rok na pewno też tam pojadę niezależnie od wszystkiego.
Żeby nie było, że ja tak tylko Enej i Enej, dwa koncerty były połączone z koncertami Mesajah, sympatyczny, ale jakoś specjalnie mnie nie porwał.
To był naprawdę aktywny i niesamowity tydzień, nie miałam czasu odsapnąć, ani minuty nudy. Oj ciężko się dziś rano wracało do pracy, ciężko.
Teraz ten tydzień odpoczywam, a kolejny rozpoczynam przygotowania do tym razem dwóch tygodni wojaży po kraju.
 
I taki mały fotograficzny skrót tego co najważniejsze :-)



poniedziałek, 4 lipca 2016

Kocham i nienawidzę!!!!!!!!!!

Znacie to uczucie??
Kochać, a jednocześnie nienawidzić!!
Ja znam doskonale!! I rozdziera mnie to masakrycznie, czasem mam w głowie taki mętlik, że nie mogę się pozbierać w całość.

Nienawidzę swojego życia. Nienawidzę tej bezradności, tej cholernej nie mocy. Pieprzone, głupie schody mnie zatrzymują i nic z tym nie mogę zrobić. Taka bzdura, a podcina mi skrzydła. Kiedy staję przed takimi mam ochotę wyć, ze złości, z nie mocy. Nienawidzę mojego mieszkania hmmm mieszkania, nory z której z całych sił próbuję stworzyć miejsce, w który da się jako tako żyć. Nienawidzę mojej pracy, tak mnie ona wpienia, traktują człowieka jak zło konieczne i do tego płacą tyle co kot napłakał. Nienawidzę tego, że muszę tam pracować, bo w mojej sytuacji inna praca jest nie możliwa, a bez tych paru złotych nie mogła bym spełniać moich marzeń. Nienawidzę tego, że niepełnosprawnym się nie ufa, że coś naprawdę potrafią. Nienawidzę sytuacji, kiedy ludzie traktują mnie jak kogoś gorszego, innego, kosmitę. Nienawidzę tego ludzkiego myślenia, że niepełnosprawny to samotny, nieszczęśliwy, zaniedbany człowiek, taki co to nic nie robi, tylko żąda pomocy.
Qrwa tak bardzo tego wszystkiego nienawidzę, że mam ochotę wrzeszczeć, gryźć, kopać!!!!!!!!

A jednocześnie tak bardzo kocham życie. Kocham się uśmiechać, tańczyć, śpiewać, szaleć. Kocham ludzi, którymi się otoczyłam. Tych staranie wybranych, szczerych, prawdziwych, bliskich. Kocham tą świadomość, że zawsze mogę na nich liczyć. Kocham to, że dla tej garstki ludzi wokół mnie jestem naprawdę ważna. Kocham te wszystkie pozytywne emocje, których doznaję. Kocham jak moja dwuletnia chrześniaczka mówi do mnie swym słodkim, dziecięcy głosikiem "Magdalenka". Kocham jak jakiś zupełnie obcy pies przybiega i kładzie łeb na kolanach. Kocham morze, kocham góry. Kocham nasze małe wyprawy. Kocham słońce, kwiaty, ptaków śpiew. Kocham muzykę, książki. Kocham piec ciasto, a potem słuchać, jak ludzie mlaskają ze smakiem. Kocham to uczucie dumy samej z siebie, że mimo wszystko daję radę, że mimo wszystko mam ochotę się uśmiechać. Kocham te chwile, gdy łzy wzruszenia cisną się do oczu. Kocham marzyć, a jeszcze bardziej kocham jak marzenia się spełniają. Kocham to oczekiwanie na to co dobre i piękne. Kocham być szczęśliwa.

Życie jest takie piękne!!
Jak można go nienawidzić??
Życie pokazuje, że można je i kochać i nienawidzić. 

sobota, 2 lipca 2016

Załamana :(

Tak bardzo chciałam pisać tu o rzeczach, które cieszę i radują.
Nie dobrze jak za dobrze!!!!!!!!!!!
FAAAAAAAAAACK
Mam ochotę przekląć bardzo siarczyście.
Na nowej, błyszczącej, hiper, super nowoczesnej windzie zawisła kartka:
"Winda nie czynna do odwołania z powodu awarii przekaźnika"
Spotkałam się wczoraj z koleżanką, wracam do domu, a tam zoong. Pan z tzw. Pogotowia dźwigowego po raz kolejny mnie zabił  "nie jestem chłopcem na posyłki". Po czym w końcu się zjawił i stwierdził, że nie umie tego naprawić. Rany jak ja jestem wdzięczna losowi, że mam w domu dwóch silnych facetów, w przeciwnym razie dalej stała bym pod blokiem.
Oczywiście w piątek wieczorem nie było gdzie zainterweniować. Pan dźwigowy burczał. Dziś oczywiście sobota. Jutro niedziela. Kolejny weekend uwieziona w domu, a miałam jechać wieczorem na koncert Czerwonych Gitar, w miejskim ośrodku kultury odbywa się festiwal teatrów amatorskich, co roku tam byłam w tym roku nie będzie mi to dane.
Jedyne co mi przyszło do głowy to zadzwoniłam do pani redaktor z TV kablowej, oczywiście windy mi nie naprawi, nawet ona do poniedziałku nic nie zdziała, ale może na przyszłość nie usłyszę nieprzyjemnych komentarzy od pana windziarza. Może w spółdzielni przestaną mnie w końcu olewać. Może przestaną mnie traktować jak zło konieczne, a jak człowieka.
Człowiek stara się z całych sił żyć na tym pieprzonym wózku jak najnormalniej się tylko da, cieszyć się życiem, nie załamywać się, nie poddawać ... i co??

PS: Tylko proszę nie mówcie, żebym zmieniła mieszkanie, nie jestem masochistką, gdybym mogła to bym zamieniła. Nie chce mi się o tym gadać.