Zawsze myślałam, że takie właśnie jest. Zawsze też się chciałam na nim pojawić, marzyłam o tym zupełnie nie wiem dlaczego, ale marzyłam. Jakoś się nigdy nie składało. Zresztą pierwszy Woodstock zbiegł się z moja ciążą, potem to już dziecko, dom i cały czas sobie wmawiałam, że trzeba być poważnym. Potem się zaczęły moje problemy ze zdrowiem i już w ogóle myślałam, że to mnie wyklucza. Do momentu kiedy moje dziecko pierwszy raz tam pojechało (swoją drogom to nie samowite, mogłabym powiedzieć, że mój syn to taki Woodstockowy jest, bo urodził się tuż po tym pierwszym), no właśnie i mając 17 lat pojechał do Kostrzyna pierwszy raz, wrócił z magiczną wymiętą kartką w kieszeni. Pierwsze co zrobił po powrocie to rozłożył mi ją na stole. "Mówisz, że to miejsce nie dla Ciebie?? No to patrz!!!" To był plan tego magicznego miejsca. I wiecie co mnie przekonało?? Nie uwierzycie!! WC dla niepełnosprawnych. Taka niby głupota, ale cholernie ważna dla mojego komfortu psychicznego. Rok się wahałam.
No i takim to sposobem, w tym roku wylądowałam tam po raz drugi. I jak to mówią "na Woodstock się nie jeździ tam się wraca", więc ja w tym roku wróciłam i wracać będę.
Spytacie dlaczego to takie magiczne miejsce?? W sumie to nie wiem, po prostu nie wiem. Ci kolorowi ludzie, te uśmiechnięte twarze, pozytywna energia. Z jednej strony spotykasz człowieka z zielonym irokezem na głowie i szczurem w rękawie, a z drugiej faceta w spodniach na kant i elegancką walizką na kółka. Gościa w różowej sukience i dziewczynę pingwina. Ludzi ciągnących sanki, tak po prostu sanki i innych ciągnących wannę, a w niej dziewczynę przebraną za syrenkę. Spotykasz ludzi, których nawet byś nie pomyślał, że spotkasz w takim miejscu. Kurz, błoto, słońce i deszcz. Taka mieszanka dosłownie wszystkiego i charakterów i pogody. I ta wszem ogarniająca miłość. Przybiłam setki piątek, co chwila ktoś minie przytulał, co chwila mówił "fajnie, że jesteś. I co w tym wszystkim jest takiego magicznego?? Można by nawet powiedzieć, że to festiwal głupoty. I dlaczego mam łzy w oczach na to wspomnienie?? Nie wiem, no nie wiem, ale chcę tam być!!!!!!!!!
A tego roku na samum początku podeszła do mnie dziewczyna, uścisnęła mnie i powiedziała "niech to będzie Twój najlepszy Woodstock".
I był!! Drugi, ale na razie najlepszy ;-)
Dlaczego?? O tym następnym razem. Dużo pisania, a ja nie chcę was zanudzić tak od razu.
No, jak już Minionki Cie uściskały :p
OdpowiedzUsuńJa tak magicznie wspominam Jarocin w latach 80-tych, dojazd z Lublina to już była masakra i klimat, potem było tylko lepiej :)))
Jestem w stanie to sobie obrazić ... Jarocin nadal jest, ale mówią, że to już nie to samo co w tamtych latach ...
UsuńWtedy był jeszcze element kontestacji, protestu, taka wyspa wolności w tym strasznym kraju w 1984- wtedy byłam po raz pierwszy. Znajomości niektóre istnieją do dzisiaj !
Usuńtaki swoisty manifest przeciwko władzy, że nie wszystko mogą zabronić i człowiek nie da się zniszczyć, to niesamowicie jednoczyło ludzi ... jestem ciekawa jak różnica wieku między nami jest hmmmm
Usuń1968 jestem !
UsuńJa 75 jestem :)
UsuńA ja 74 ;D
UsuńA na Woodstock chętnie bym też pojechała . Może kiedyś ...;)
I wyszło, że ja stary grzyb jestem !
UsuńSądząc po nicku to grzybica ;p
Usuńhahaha.
Mój Chłop jest 67 i wcale ,a wcale tak nie twierdzi ;)
Podobno człowiek ma tyle lat na ile się czuje ... a ja chwilami czuję się jakbym miała znowu 15 lat :-)
Usuńtoście mnie pocieszyły :p
Usuńgrzybica spodobała mi się bardzo !
:-)
UsuńCudownie! Czekam na wieści. Zawsze marzyłam, by pojechać, ale jakoś tak się nie złożyło. Teraz już po ptakach, jak to mówią:)
OdpowiedzUsuńa dlaczego po ptakach??
Usuńbyłam na Woodstocku z 4 tygodniowym Olafem i jego ojcem i było super:)
OdpowiedzUsuńchociaż później już nie pojechałam, ostatnio nawet na Jarocin nie jeżdżę.
no to trzeba to zmienić ;-)
Usuń...pięć razy byłam:) Blisko mam więc co rok, choć jeden dzień od rana do nocy tam spędzałam...od dwóch lat niestety nie jeżdżę...komplikacje z kręgosłupem skutecznie utrudniają mi chodzenie, a nachodzić się tam trzeba musowo, musiałam więc odpuścić, ale nie znaczy to, że na zawsze, mam nadzieję, że za czas jakiś wrócę tam...do tej wspaniałej, luźnej, zabawnej, spontanicznej zabawy i do takiż samych ludzi :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
no właśnie masz blisko, a ja te Twoje blisko ostatnio źle wspominam ... jadąc do Pszczewa złapały nas dwa ogromne korki w okolicach Gorzowa, straciliśmy tam dwie godziny i na koncert dotarliśmy w ostatniej chwili brrrrr
Usuń...no masz!...pewnie na "Enej" jechałaś, a ja nie dojechałam...i to nie z powodu korków, a (tym razem) awarii auta...marzę o "Enej" i już drugi koncert przeszedł mi koło nosa! Jak pech to pech!
UsuńSerdeczności :)
no oczywiście, ze na Enej ... no i drugi raz miałyśmy okazję się spotkać, a ja nic nie wiedziałam hmmmm
UsuńTy szalona kobieta jesteś to i na Woodstocku musiałaś być w końcu siłą rzeczy :) Jak tak piszesz to fajnie to musi wyglądać. Pozytywnie, na luzie. Ale mnie jakoś nigdy nie ciągnęło - właśnie ten kurz i to błoto i Ci różni ludzie mnie trochę odstraszają. Chyba aż tak otwarta nie jestem na wszystkich i minionkom bym się nie dała przytulić pewnie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jakbyś się tam znalazła to by Ciebie porwała ta atmosfera :-)
Usuń