poniedziałek, 7 grudnia 2015

Jakoś to będzie ...

Mój kolega mawia "jak Ci źle, znajdź kogoś, komu gorzej, od razu zrobi Ci się lepiej".
Może to przykre, ale coś w tym jest.
Narzekałam na swoją pracę, już nie narzekam.
Któregoś dnia jeszcze przed pracą jechałam do lekarza, piździło nie miłosiernie. Siedząc w samochodzie i czekając, aż mąż spakuje mój wózek, oskrobie szyby itd. obserwowałam przemiłą panią z warzywniaka. Jak ja jej współczułam, taka zimnica, a ona taszczy te skrzynki, układa, a potem jeszcze będzie musiała cały dzień siedzieć w tym nieogrzewanym baraku i zawsze dla klientów jest taka miła. I do tego wszystkiego kobieta zarabia zapewne nie wiele więcej niż ja.
I w tym momencie pokochałam swoją pracę. No może pokochałam to za duże słowo, ale już na nią nie narzekam. Siedzę sobie wygodnie w ciepełku, popijam kawkę, herbatkę i robię to co lubię najbardziej ... gadam ;-) Nie ważne, że czasami lecą na mnie gromy od wku*****ch  lekarzy, ze spokojem powtarzam "rozumie panie doktorze, życzę miłego dnia" co chyba ich jeszcze bardziej denerwuje, ale to już nie mój problem. Po za tym kampania firmy farmaceutycznej kończy się za dwa tygodnie i szefowa mi obiecała kolejną lżejszą. No i mam też obiecaną umowę na rok. Co do tego mam mieszane uczucia, nie wiem czy się cieszyć, czy nie. Nie wiem czy chcę tak pracować jeszcze rok, ale z drugiej strony to muszę pracować i lepsza tak praca niż żadna. No i z tego powodu też nie dostałam urlopu miedzy świętami a sylwestrem, urlop dostali ci, którym umów nie przedłużą. Jakoś to chyba przeżyję. 


poniedziałek, 23 listopada 2015

"Zatrzymajcie ten świat ja wysiadam"

Ach to życie!! Ciągle zachodzę w głowę jak to się stało?? Jak ja się w kopałam w tą robotę?? Co prawda pierwszy raz w życiu w pracy pomaga mi moje wrodzone gadulstwo. Problem w tym, że ja lubię luźne i wesołe gadulstwo, a tu trzeba być poważnym i zasadniczym. No i po siedmiu godzinach klepania regułek to już potem mi się odzywać nie chce i milknę jak zaklęta.  Do tego jak kończę robotę o 16 to już za oknem noc i po dniu. Opuszczają mnie wszystkie siły witalne. I jak żyć??
Na szczęście mam swoje pasje i miłości, które trzymają mnie w jako takim zdrowiu psychiczny. Chociaż nie to już jest istne wariactwo i zdecydowanie powinno się to leczyć.
Jeden z listopadowych weekendów spędziłam w towarzystwie moich ukochanych chłopaków. W piątek 13 zaliczyłam 13 koncert ENEJ, te trzynastki mnie przeraziły, ale było jak zawsze cudownie. Natomiast w sobotę był 14 koncert tym razem w mieście piernika.
A o to wesoła twórczość chłopaków:








 Miały być wpisy z dedykacją ... kreatywność nieziemska :-)

wtorek, 3 listopada 2015

Praca ...

W co ja się znowu wpakowałam??
No to znalazłam sobie robotę!!
Strach się bać!!
Nie chcę być pesymistą, ale chyba na umowie na okres próbny się skończy. Jedno co dobre to współpracuję z grupą fajnych, wyluzowanych ludzi i to w moim przedziale, czyli po czterdziestce. Dziś był dzień totalnej nudy, bo czekaliśmy na akceptację czegoś tam. Nie pytajcie czego, bo nie mam pojęcia. Dla mnie ta praca to czarna magia. Okazało się że nuda jest kreatywna. Dyskusje się toczyły przeróżne od śmierci i pisania testamentu po wibratory do betonu :-) Uśmiałam się do łez. No i do tego trafiły nam się szefowe z poczuciem humoru. Boję się tylko, że jak już góra zaakceptuje to co zaakceptować ma to się p***** i już nam tak wesoło nie będzie.

niedziela, 1 listopada 2015

Coś dla rozluźnienia :-)

No właśnie dziś mi mój syn przypomniał, że kiepski ze mnie kopciuszek, a jeszcze gorsza księżniczka.
Sierpień,  godzina 3 rano, a my wyruszamy na urlop. Jedziemy zdobywać mazury. Przed nami jakieś 700 km.
Wszystko szybko, szybko. Bagaże już w bagażniku, tylko ja jeszcze w proszku, bo przecież to środek nocy. No i tak lekko nieprzytomna wskakuję do samochodu, chłopaki mnie popędzają, bo o 3 mieliśmy wyruszać, a jest już 15 po. Żeby oni na co dzień tacy punktualni byli! No i ruszamy, jesteśmy gdzieś w okolicy Koszalina trzeba na siusiu. Zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Mąż mi wózek podaje, ja ciągle nie przytomna się wytaczam z samochodu, na co mąż "a ty tak bez jednego buta??" No cholera gdzie ja mam buta?? Wygląda na to, że spadł mi jak wsiadałam do samochodu, a że mam trochę zaburzenie czucia  i do tego ta nie ludzka godzina, że nie poczułam. Cholerka moje ulubione. Dobrze, że spakowałam sandały. No i całe szczęście, że lato było upalne to ja cały urlop w tych sandałach prześcigałam. Oczywiście odwiedziłam kilka obuwniczych, ale po pierwsze to mi nie łatwo kupić buty, a po drugie szkoda było czasu na bieganie po sklepach.
Do tego wszystkiego moje chłopaki uparli się na zwiedzanie zamków krzyżackich. Jak się pewnie domyślacie, żadnego nie zwiedziłam, widocznie kiedyś księżniczek na wózkach nie było ;-) A raczej robiłam za Romeo pod balkonami, wyczekując aż moi chłopcy się już nacieszą.
A mój syn do dziś się ze mnie śmiej, że żadna ze mnie księżniczka, skoro mój księże z pantofelkiem nie może mnie odnaleźć.
No i dziecięca marzenia prysły jak bańka mydlana :-)))))))

środa, 28 października 2015

Chyba uradowana ;-)

No kochani w końcu dobre wieści.
Od poniedziałku mam pracę. Wczoraj bieganina, zbierałam dokumenty, robiłam badania. Dziś już podpisałam umowę i od razu miałam małe szkolenie. Pierwsze próbne zadanie przeszłam pozytywnie i jestem bardzo optymistycznie nastawiona do tej pracy. Wydaje się bardzo ciekawa, mam nadzieję, że nie będzie tak nudna jak poprzednia. Na razie okres próbny, a potem się okaże.

Niestety jest też przykra sprawa chorobowa i to cholernie boląca, ale zaciskam zęby i się leczę. 

A tak po za tym to na horyzoncie dwa koncerty. Bilety już kupione, noclegi zarezerwowane.
I pozytywnie do przodu.

Przedstawiam wam najnowszy singiel moich ukochanych chłopaków. Jak zwykle mega energetyczna bajeczka, aż nóżka sama chodzi. 

środa, 21 października 2015

Jak żyć??

Jak sama nie umrę to coś mnie zabije i nie bez podstaw twierdzę, że to będzie nasz polska służba zdrowia.
Dlaczego jak jadę na koncert, idę do muzeum czy do kina nie mam problemów. Nawet jak coś nie jest przystosowane to od razu znajduje się ktoś do pomocy, wszyscy są mili. Jak dzwonie do klubu z pytaniem czy się dostanę to nawet jak klub nie jest dostosowany to słyszę "proszę przychodzić i się nie martwić, serdecznie zapraszamy, pomożemy, zorganizujemy wszystko tak by było dobrze".
Natomiast gdy idę do przychodni, szpitala , instytucji, które powinny być przystosowane dla takich ludzi, to nie są i do tego nie ma nikogo kto by pomógł. Idę na badanie i lekarz mówi, że nie pomrze mi się wdrapać na monstrualną kozetkę bo on nie jest od tego. Na badania muszę czekać w kosmicznej kolejce. Na większość badań nie ma kasy, limity się wyczerpały itd. Ludzie u nas  zapisy na rehabilitację są na 2017 rok.
Tylko nie mówcie mi, że za rozrywkę płacę i wymagam. Dostają kasę to są myli.
Cholera przecież na służbę zdrowia płacę co miesiąc. Z renty odciągają mi składkę, z wypłaty również. Płacę o wiele więcej niż na rozrywkę i nie mam prawa wymagać i jestem traktowana jak zło konieczne.
Moja 85 letnia babcia całe życie harowała na ten kraj, wychowała trzech synów, którzy również harują na ten kraj, a dziś musi płacić za okulistę, bo w państwowej służbie zdrowia usłyszała, że skoro ma 85 lat to nie będzie widziała jak młoda kózka. I lekarz jej zasugerował, że pora się zwijać, bo ludzie tyle nie żyją.

wtorek, 20 października 2015

Zostałam wezwana ...

... rzadko się w takie rzeczy bawię ale dlaczego nie :-)

 1. Piszę bloga bo:
Mogła bym tu zacytować mojego idola "booooooo tak", a tak poważnie dla mnie to pewna forma psychoterapii. To tu wylewam moje troski żale.

2. Gdy miałaś naście lat Twoim guru i autorytetem był...
hmmmm trudne pytanie ... Czy ja miałam wtedy kogoś takiego?? Chyba nie, gdy byłam nastolatką buntowałam się przeciwko wszystkim i wszystkiemu, może właśnie dlatego, ze nie miałam autorytetu.

3. Jak tamta fascynacja ma się do dziś gdy masz dziesiąt lat.
No i co mam powiedzieć?? Ni jak się ma :-)

4. Z nieba spadło ci 10 tysięcy, ale możesz je wydać tylko na siebie. I co robisz?
Moim największym niespełnionym marzeniem jest odpowiednie mieszkanie i to był wydatek przeznaczony na mnie, na lepsze życie, na godniejsze życie. Jednak to na moje marzenia za mało. Więc spakowałabym się i pojechała w podróż życia. 

5. W codzienności nie mogłabyś obyć się bez:
Bez moich bliskich, bez muzyki, bez książek ...


7. Jak książka to z gatunku:
Lekka, łatwa i przyjemna ... książka to dla mnie przede wszystkim rozrywka, a ciężkich i trudnych tematów mam dosyć w życiu. 

8. Czasami mi wstyd, ale do łez wzrusza mnie:
Potrafi mnie wzruszyć wszystko, piękno świata, dobro ludzi ... ale ostatnio aż mi było głupio gdy płynęły mi łzy jak oglądałam pewien wywiad na YouTube.

9. Są przedmioty które kojarzą mi się z dzieciństwem. Dla mnie to:
Ostatnio maż znalazł w piwnicy moje szkolne zeszyty, złote myśli, pamiętniki ... teraz leżą na półce i przypominają mi o tym, że kiedyś żyłam beztrosko. 

10. Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby.
Moje hobby to biżuteria, a bzik to ENEJ :-)


11. Każdy ma jakiś talent Ty masz w darze od natury
Talent pakowania się w kłopoty :-)

Czy te odpowiedzi pomogły wam mnie trochę lepiej poznać??

niedziela, 18 października 2015

Wspomnienia :-)

Postanowiłam powspominać!! Może mi się lepiej zrobi??
A wspominać będę wakacje. Bo to cudne wakacje były. Śmiem twierdzić, że to były najlepsze wakacje w moim życiu. I to taki paradoks, bo pierwszy raz nie miałam urlopu. Co roku organizowaliśmy sobie ekstra wyjazdy tak średnio 3 tygodniowe. Może to nie były jakieś mega wyjazdy zagraniczne, ale zwiedzanie naszego pięknego kraju. I zawsze było w porządku. Odwiedzaliśmy piękne zakątki naszego kraju. No ale po za tymi 3 tygodniami reszta wakacji to raczej była nuda. Bo jeżeli urlop był na początku wakacji to pozostałość schodziła nam na wspominaniu, a jeżeli na końcu to cały początek z utęsknieniem czekaliśmy na ten wymarzony urlop.
W tym roku było zupełnie inaczej, z góry wiedzieliśmy, że ja nie będę maiła porządnego urlopu, więc postanowiliśmy sobie organizować weekendowe wypady. A że ja dostałam świra to zawsze było to podyktowane koncertami. I takim to sposobem odwiedziliśmy lubelskie, wielkopolskie, pomorskie i warmińsko-mazurskie. Te ostatnie to udało nam się trochę zwiedzić, bo wyrwałam 3 dni urlopu, dorzucając weekend to przez 5 dni zwiedzaliśmy krzyżackie zamki, udało się nam nawet trochę posiedzieć nad różnymi jeziorami. Mąż powspominał dawne wojskowe czasy w Ełku, no i oczywiście zahaczyliśmy koncert.
Podsumowując, tego roczne wakacje ubiegły nam pod znakiem ENEJ. 10 koncertów zaliczone. SZAŁ. Doliczając ten koncert kiedyś tam to już w sumie mam ich na koncie 11 i jeden zlot. Będąc na ostatnim wakacyjnym koncercie obiecałam sobie, że to koniec. Czas dorosnąć. Jednak nie podoba mi się to moje dorosłe życie, ciągle dostaję kopniaki. I wiecie co?? Nie, to nie był mój ostatni koncert, w planach są 2 kolejne, na jeden już mam nawet bilety, na drugi być może będę miała już w poniedziałek. I jadę, a co mi tam ;-)
Aha w tym roku jeszcze zaliczyliśmy pierwszy raz w życiu WOODSTOCK i chyba nie ostatni, bo podobno jak się tam pojedzie raz to się wraca. No i chyba wrócimy za rok.
Byliśmy również na ESKA Music Awards, co akurat żałuję, że byłam i na pewno nie wrócę. Grzechem dla mnie było nie pójść skoro tak blisko i jeszcze był ENEJ. Cóż trzeba było się raz przekonać jak to wygląda na żywo. Jak dla mnie marnie, chyba zostanę przy oglądaniu takich wydarzeń w TV.

No i jakoś mi lepiej :-) choć troszeczkę ... 



 PS: graszkowska na pytania odpowiem w następnym poście :-)



piątek, 16 października 2015

MASAKRA!!!

To bezrobocie mnie zabija. Często narzekałam na nadmiar zajęć, a teraz narzekam na ich brak. Człowiekowi to się nie dogodzi ;-)
Tak poważnie to fakt, że człowiek jak ma więcej zajęć to jakiś taki lepiej zorganizowany jest i nie ma czasu myśleć o głupotach. Teraz snuję się z kąta w kąt, nie mogę spać, jeszcze za bardzo z domu wyjść nie mogę bo ciągle pada. I jakieś takie dziwaczne myśli mnie nachodzą. Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Drobiazg, a ja wybucham i sprowadzam go do rangi katastrofy. Zwariować można.
Dziś chyba pierwszy raz powiedziałam "dobrze, że jeszcze tą szkołę mam" i to już mnie przeraziło naprawdę.
Jak ja szybko czegoś nie znajdę to na prawdę trzeba nie będzie odizolować od społeczeństwa.
A może to po prostu jesienna depresja??


środa, 14 października 2015

Godzina dla rodziny ...

Wczoraj wieczorem wysiadł nam prąd, tylko nam, a że skrzynka z korkami jest na klatce schodowej i ma do niej dostęp tylko elektryk ze spółdzielni, więc musieliśmy trochę na niego poczekać. Na początku byłam oburzona. "Co za kraj", "Przecież to istny skandal", "Dwudziesty pierwszy wiek, a tu takie numery".
Jednak okazało się, że ta godzina w ciemności to jakieś błogosławieństwo. Ostatnio mamy trochę problemów i każdy z nas wieczorami uciekał w swoje własne małe światy. Ja i syn mamy naukę, książki, mąż oglądał swoje ulubione filmy. Żyliśmy przez ostatni czas tak trochę obok siebie, a nie ze sobą. Wczoraj szybko laptopy się nam rozładowały, komórki tak się złożyło były na rezerwie, więc usiedliśmy w tych ciemnościach przy świeczkach zapachowych (innych w domu nie było) i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku tak po prostu, ale w końcu tematy zaszły na te trudniejsze. Przegadaliśmy sprawy, które ostatnio trapią naszą małą rodzinkę. Może problemów nie rozwiązaliśmy, ale przynajmniej wiemy co każde z nas o tym myśli. I tak szczerze mówiąc, jak po godzinie zjawił się pan elektryk i naprawił nam prąd w ciągu minuty to poczułam ukucie rozczarowania. Przydała by się taka godzina co wieczór, może w końcu i udało by się rozwiązać problemy.

piątek, 9 października 2015

Kolorowe HOBBY ;-)

Póki co pracy nie mam nadal ... szukam, szukam, no ale konkretów brak.
Za to mam teraz czas na moje hobby, no i może przy okazji w ten sposób zarobię parę groszy.
Wrzucam tu próbkę tego co robię, może ktoś się skusi. Biżuteria bardzo tania od 3zł do 14zł + przesyłka 5zł. Jak by ktoś był zdecydowane służę fotkami i wszelkimi innymi informacjami. Oczywiście to poniżej to niewielki procent z tego co posiadam: kolczyki, naszyjniki, bransoletki, trochę szkła weneckiego, duża kolekcja szklanych pereł, komplety itp.




czwartek, 1 października 2015

Nie dobrze jak za dobrze ...

Obudziłam się dziś w innej rzeczywistości.
Od dziś po roku znowu jestem osobą bezrobotną. Narzekałam na tą pracę, że monotonna, że poniżej moich kwalifikacji, że kiepsko płatna. No ale była, co miesiąc przelew na konto wpływał. No cóż nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, szukam nowej i powiem wam jestem dobrej myśli. Choć jak się dowiedziałam, że nie przedłużą mi umowy to byłam załamana. Miałam dwa dni wyjęte z życia. Z jednaj strony to że straciłam pracę, a z drugiej w jaki sposób się o tym dowiedziałam i jak mnie potraktowano (ale to już zupełnie inna historia).

A tak swoją drogą to dziwne jest to życie. Po cudownych wakacjach, pełnych pozytywnych emocji, bardzo aktywnych. Tego roczne wakacje bardzo pozytywnie mnie do życia nastawiły, a tu nagle wszystko zaczęło się walić. Naprawdę ciężko wyciągnąć coś pozytywnego z ostatniego miesiąca życia.
Mamy pewne rodzinne problemy.
Była groźba likwidacji mojego kierunku nauki, koniec końców stanęło na tym, że kierunek zostanie, ale będzie płatny. Został mi jeden semestr nauki, przecież teraz nie zrezygnuje.
Boleśnie dopadł mnie koszmar mojego mieszkania.
Samochód nam zaczął odmawiać posłuszeństwa, trochę się nie dziwię w te wakacje woził nas po kraju i ani razu nie zawiódł, więc teraz trzeba trochę włożyć w jego renowację.
Potwornie zaczął mi dokuczać mój kręgosłup, choć tu podejrzanym jest stres, żyję ostatnio w potwornym napięciu.
A na koniec złego jeszcze ta cholerna praca, a raczej jej brak.
I to są tylko te największe problemy, drobnymi niepowodzeniami głowy wam zawracać nie będę.

sobota, 26 września 2015

Kto jak nie ja??

Chcecie wiedzieć co stało w poprzednią niedzielę??
Nawet jak nie chcecie to ja napiszę, bo to we mnie siedzi. Muszę to wyrzucić.

Otóż wracając z zajęć złapał mnie deszcz. Deszcz to oczywiście mało powiedziane, ulewa. Zanim dotarłam do domu to nie było na mnie suchej nitki. No i jak to bywa w taką pogodę nikt się po klatce nie kręci, bo komu się chce na deszcz nos z domu wystawić, a co za tym idzie nie było komu mi pomóc na tych przeklętych siedmiu schodach. Czekałam 15 minut i nic. Cała się trzęsłam z zimna, bo jak już wcześniej pisałam byłam calutka mokra. Więc rad nie rad, zlazłam z wózka i się na tyłku wciągnęłam po schodach. Jak się już wciągnęłam to byłam tak zdenerwowana, że z powrotem na wózek wdrapać się nie miałam sił. Zatem również na tyłku wśliznęłam się do windy, a potem z windy do domu.
No tak z jednej strony to super, poradziłam sobie, ale z drugiej strony to strasznie poniżająca tak czołgać się po brudnej klatce schodowej. Całe szczęście, że nikt nie widział tych moich manewrów, bo bym się ze wstydu spaliła. Wiem, wiem to nie ja powinnam się wstydzić tej całej sytuacji, ale na samą myśl chce mi się wyć.
I niech mi ktoś powie, że ma przesrane życie.

środa, 23 września 2015

Dam radę??!!!

Podobno jaki poniedziałek taki cały tydzień.
U mnie się zaczęło od niedzieli ... nawet sobie nie wyobrażacie jakiego upokorzenia doznałam. Z jednej strony wiem, że twarda jestem i zawsze sobie poradzę, ale z drugiej to bywa dla mnie bolesne, że radząc sobie się upokarzam.
Poniedziałek też był do D*** i to przez wielkie D.
Wtorek już całkowicie mnie załamał ... pękłam i pół dnia ryczałam.
A dziś?? Dziś postanowiłam się nie poddawać. Poszłam do biblioteki, wypożyczyłam książki na chandrę i chciałam się zapomnieć w czytaniu. Niestety życie nie daje mi o sobie zapomnieć. Potwornie boli mnie ręka. Ale tak boli, że dawno nic mnie tak nie bolało. Rany nie mogę się z tego bólu na niczym skupić, nie wiem gdzie ją wsadzić.
MASAKRA

piątek, 11 września 2015

Strasznie to frustrujące ...

... taaaaaaa Piękne wakacje się skończyły. To był magiczny czas, ale trzeba było wrócić do rzeczywistości.

Mam już pierwsze zajęcia w tym semestrze za sobą i tak mnie naszło na przemyślenia. Po co mi to wszystko?? Bo kto zatrudni 40 letnią kobietę na wózku, na odpowiedzialnym stanowisku behapowca?? No powiedzcie sami!! Idąc na ten kierunek niesiona szczęściem po zdanym państwowym egzaminie na technika administracji, myślałam że BHP będzie dobrym uzupełnieniem. Niestety zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam, niż jest w rzeczywistości. 

A tym czasem po 6 latach nauki pracuję za najniższą krajową, wykonuje robotę dla półmuzgów. I nie wygląda na to żeby miało się to zmienić. Czy uważam, że jestem nie doceniana?? Tak, tak właśnie uważam!! Na diabła mi ta cała nauka i średni 5,3?? Najgorsze jest to, że cieszę się z tej roboty, bo zawsze jakiś dodatkowy grosz jest, a skoro nie mogę liczyć na nic lepszego ... no cóż ciesze się i staram się zatrzymać tą robotę nadal. Dzięki niej mogłam w te wakacje spełnić swoje skromne, ale jakże ważne dla mnie marzenia. Umowę jak na razie mam do końca miesiąca. Mimo wszystko chciałabym jej przedłużenia, po trzeba odkładać grosz do grosza na następne wakacje, o których już marzę i doczekać się nie mogę.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Koncertowo ...

Tak ... trochę mnie tu nie było, ale to był bardzo szalony lipiec.
Lipiec pod znakiem ENEJ ... wiem, wiem, pewnie i wy macie dosyć tego mojego gadania. Strasznie monotematyczna się zrobiłam. Ale nawet sobie nie wyobrażacie ile mi to radości daje. 
4 lipcowe koncerty zaliczone, miały być 3, ale koniec końców ogarnęliśmy jeszcze jeden. 
Cudne nowe znajomości.
Mnóstwo przejechanych kilometrów. Każda podróż to jakaś przygoda, bo przecież normalnie jest nudno. Jedne śmieszne inne trochę mniej.
I multum pozytywnych wrażeń z koncertów i po koncertach.
Zdjęć tysiące. I muszę przyznać, że ich jakość coraz gorsza, ale jest coraz większe szaleństwo i ciężko je zatrzymać w kadrze.

Spytacie się mnie za co i dlaczego?? Pomijając muzykę, która porywa mnie jak nic w życiu. Między innymi dla tego: (proszę obejrzyjcie ten krótki filmik do końca, a mnie zrozumiecie)

środa, 1 lipca 2015

Tak mi folkowo i dobrze mi z tym :-)

To już kiedyś wam pokazywałam, ale od tamtej pory trochę moja kolekcja się powiększyła :-)

Co do moich przeróbek ciuchowych, to wiem nadal są czarne, ale zyskały nowy anturaż i już tak całkiem czarne nie są.

Spódnica nr 1 
Spódnica nr 2

 Koszulka nr 1

Koszulka nr 2

Zakładki do ulubionych myśli :-)
 

Nawet mój telefon zyskał nowy wygląd :-)

To zestaw w sam raz na autografy :-)

A to koszulka nr 3 NAJLEPSZA na koncerty :-)

Jak tak teraz patrzę na to wszystko to brakuje mi jeszcze kubeczka, żeby dzień z poranną kawką rozpoczynać w folkowym nastroju :-)

sobota, 27 czerwca 2015

Cieszmy się chwilą ... bo nie wiadomo co nas czeka jutro.

Idzie człowiek ulicą, przewraca się, uderza tyłem głowy o krawężnik i już nigdy życie nie będzie takie samo. Jedno potknięcie wywraca do góry nogami życie całej rodziny.

Byłam na charytatywnej imprezie, na której zbierano pieniądze na rehabilitację człowieka, który właśnie po niby zwykłej, niewinnej wywrotce jest w śpiączce. Niestety nasze państwo postawiło na nim krzyżyk, cały obowiązek opieki i rehabilitacji spadł na żonę, która została z problemem sama dodatkowo z dwójką małych dzieci (roczek i 4 latka). Na szczęście człowiek ma również przyjaciół, którzy zorganizowali tą imprezę. W całym tym nieszczęściu serce się radowało jak nas miejski stadion zapełniał się ludźmi. Najstarsi mieszkańcy nigdy nie widzieli na ów stadionie tylu ludzi. Był mecz, były występy, były licytacje.
Cudownie, że w tym całym naszym polskim malkontenctwie potrafimy jak trzeba się zjednoczyć i pomóc.

wtorek, 23 czerwca 2015

Nuda błogosławieństwo, czy przekleństwo??

Co ja robiłam w domu jak nie pracowałam??
Od piątku do dziś mam urlop, zupełnie mi on nie potrzebny, ale musiałam go wykorzystać do końca miesiąca, czyli do końca umowy.
W piątek miałam wieczorem imprezę, więc po zwykłych domowych czynnościach, przyszły przygotowania do imprezy i czas jakoś zleciał.
Weekend no to weekend.
W poniedziałek miałam do załatwienia parę spraw, więc dzień też przeleciał.
Ale dziś jest jakaś masakra. Mąż w pracy, syn na uczelni, a ja o 12 już miałam zrobiony obiad, pranie wyprane, powieszone, wszystko inne ogarnięte. Zupełnie nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Jednak to prawda, że im człowiek ma więcej zajęć tym lepiej potrafi się zorganizować.

PS: Podpisałam umowę na kolejne trzy miesiące, więc nuda mi nie grozi :-)

czwartek, 18 czerwca 2015

"Polaków portret własny ..."

Nawiązując do poprzedniego wpisu "dziwny jest ten świat" dziś kolejny z cyku dziwactwa.
Polak to dziwny człowiek. Bierze urlop i zamiast pojechać na wakacje, wypoczywać, napawać się widokami itd. Polak co robi?? Bierze urlop i robi remont.
I w ten oto sposób jestem otoczona remontami. Oszaleć można atakują mnie wiertarki, szlifierki, młotki i tego typu hałasujące ustrojstwa. Z każdej strony, z dołu z góry, bliżej, dalej. Naprawdę nie przesadzam. Wczoraj po południu te remonty osiągnęły apogeum. Myślałam, że oszaleję. Nie słyszałam własnych myśli. Nie szło poczytać, posłuchać muzyki, obejrzeć telewizji. Normalnie miałam ochotę zacząć wyć. W normalnych warunkach pewnie spakowałabym książkę i uciekła z domu do jakiegoś cichego parku. Ale syn na uczelni, mąż w pracy, a ja w hałasie. Uroki mieszkania w kołchozie.
Dziś od samego rana powtórka z rozrywki.
Jutro mam pierwszy wolny dzień od miesiąca, będę mogła się w końcu wyspać, jestem ciekawa do której będzie mi dane pospać.

wtorek, 16 czerwca 2015

"Dziwny jest ten świat ..."

Dziwny ten rok.
Dziwna była zima. Taka zima nie zima.
Dziwna była wiosna. Tama niby wiosna, a nie wiosna.
Dziwnie zaczyna się to lato. Jednego dnia upał innego zimno. Jednego ciepło, a ponuro.
I dziwna jestem jakaś JA. Taka JA jakby nie JA.
Problem goni problem, a ja z uśmiechem idę przez życie. Śpiewam tak, że szczury z piwnicy uciekają, a że mieszkam na VII piętrze to pięknie muszę śpiewać :-) Ale wiecie co?? Ma to w nosie. Powyciągałam moje wszystkie czarne cuchy z szafy (bo czarny niby wyszczupla), kupiłam sobie nową maszynę, kolorowe materiały i będę je przerabiać. Tu naszyję kwiatka, tam zrobię kolorową lamówkę, do spódnicy doszyję kwiaciastą falbankę. Nawet na moje nowe czarne buty naszyłam białe kokardki. To, że nie mam figury modelki nie ukryję pod czarnymi ciuchami, a jak się komuś nie podobam to niech się nie patrzy.
Ja mam lato w głowie i dobrze mi z tym :-)

niedziela, 14 czerwca 2015

Wakacje :-)

Pochwalę się :-) właśnie zakończyłam rok szkolny, średnia doskonała 5,1. Choć pozostaje niedosyt bo się tak zastanawiam czy umiem na tyle, czy tylko jestem po prostu wyszczekana. Jeszcze tylko jeden semestr i zakończę edukację na dobre.
To był bardzo ciężki rok, głównie ze względy na ludzi, jak do tej pory trafiałam na super grupę niestety tym razem było fatalnie. To mnie zdecydowanie wyleczyło z dalszej nauki. Może i dobrze, 6 lat bez wolnych weekendów to już wystarczająco.
Szkoda tylko, że brak urlopu w te wakacje, ale mam nadzieję na kilka fajnych krótkich weekendowych wypadów. 

sobota, 13 czerwca 2015

Gwiazdy, gwiazdki, gwiazdeczki ...

Taaaaaaaa długo by opowiadać ... zawiodłam się na pewnej gwieździe. Naprawdę się zawiodłam. Babka w TV super, wydawało by się równa babeczka, taka szczera. Bardzo się cieszyłam na ten koncert. Rzeczywistość okazała się bardzo ponura. Zero zdjęć, autografów, generalnie jedna wielka olewka. To z tymi zdjęciami to trochę ją rozumiem, bo wyglądała fatalnie, jakby wpadła na koncert między sprzątaniem kuchni, a łazienki. W TV to styliści i makijażyści nieźle nad nią pracują. Owa wielka gwiazda wykazała ogromną ignorancję i kompletny brak szacunku dla ludzi dzięki, którym ma co dać dzieciom jeść.

Ale żeby nie było tak źle to miałam okazję na małą, pozytywną pogawędkę z inną gwiazdą. Młodziutka dziewczyna, może jeszcze nie zepsuta przez  tzw. show-biznes. Ale w tym wypadku było zupełnie odwrotnie niż w w/w. Oglądając ją w TV myślałam przemądrzała małolata. Przeżyłam miłe zaznaczenie, okazała się sympatyczną dziewczyną. I tu wymienię jej imię ... Dziękuję  Margaret a może po prostu Małgosiu ;-)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

"Bo w życiu chodzi o ty, by dać sobie radę."

Pytają się mnie co mi tak odbiło na stare lata, żeby jeździć za jakimś zespołem na koncerty. Zdjęcia, autografy, szaleństwo.
Po prostu było mi to potrzebne. Problem gonił problem, a ja nic nie mogłam poradzić. Bezradność mnie zabijała. Popadałam w coraz większy dół. Coraz częściej zamykałam się w czterech ścianach, unikałam ludzi. Zatapiałam się w książkach. Czytałam po trzy, cztery książki tygodniowo i to nie byle jakie bo takie po 600 stron. Na wszelki dodatek czytałam coraz to bardziej dołujące książki. Oczywiście czytanie jest super, ale ja już nie czytałam dla przyjemności, tylko po to by zabić czas, żeby szybciej leciał dzień za dniem. Nie wiedziałam dokąd zmierzam. 
I nagle taki strzał!!!!!!
Nie wiem co jest w tej muzyce, ale mi daje kopa. Na koncertach zapominam o problemach, całkowicie się wyłączam. Przez te dwie godziny jestem tam na scenie i ogarnia mnie dzika euforia. Ładuję baterie, czerpie energię. Ja po prostu musiałam znaleźć sobie w życiu coś co daje mi się całkowicie wyluzować, coś co naprawdę bawi i cieszy.
Ludzie w kryzysowych stacjach, żeby zapomnieć np. piją, zażywają jakieś świństwa, ja się bawię. Czy to złe?? Rano wrzucam płytkę i wiem, że to będzie piękny dzień.

A dziś premiera nowego singla.
 
Czyż nie piękna bajka?? Ja osobiście się ubawiłam :-)

sobota, 30 maja 2015

"Niektórym ludziom na­leżałoby wy­toczyć pro­ces myślenia."

Nienawidzę ludzi, którzy uważają się za najmądrzejszych na świecie i tylko ich zdanie jest jedyne słuszne i prawdziwe.
Uczę się już pięty rok i powiem szczerze, choć to czasami było męczące to jednak zawsze uważałam szkołę za rozrywkę. Możliwość spotkania ludzi, ciekawe rozmowy, mnóstwo śmiechu.
I tak było przez cztery lata. Wspaniała grupa ludzi. Mimo, że się zawsze dobrze bawiliśmy, a nasze ławki często wyglądały jak jeden wielki piknik to jednak nigdy nie odpuszczaliśmy nauki. Podchodziliśmy do niej poważnie. Po za tym panowała nie pisana zasada "wszyscy za jednego, jeden za wszystkich".
Teraz dla mnie szkoła to męczarnia. Wyobraźcie sobie zaczynamy zajęcia 8:15 i tak do około 11 jesteśmy zawsze tylko 3 (ze starej ekipy) cała reszta przychodzi kiedy chce i nawet nie ukrywają, że to tylko dlatego, iż muszą się wyspać. I nie widzą w tym nic złego. Szlag mnie trafia.
A na wszelki dodatek nasza trójka to: dziewczyna po urazie czaszkowo-mózgowym i amputacji nogi, dziewczyna na wózku, no i ja też na wózku. Cała reszta zdrowi jak sarenki.
Dlaczego my możemy, a oni nie??

czwartek, 28 maja 2015

"Życie ma gest, gdy zimno w słońce, a w upał deszcz."

Kocham nasz kraj. Naprawdę go kocham mimo wszystko.
Uwielbiam góry, nawet kiedy osnute są mgłą. Nad morzem mogła bym siedzieć godzinami i wsłuchiwać się w jego szum. Kocham nawet wtedy kiedy powinna być wiosna, a jest jakby jesień. Kocham za drzewa i jeziora, za wschody i zachody słońca.

Wkurza minie tylko urzędnicza bezduszność. Wkurza mnie malkontentyzm polaków.
A ja?? A ja księżniczką nie jestem, salonów nie potrzebuję. Dałam radę do tej pory to dam radę dalej i zawsze będę powtarzać "żyję skromnie, ale spokojnie". Przecież tyle pięknych chwil jeszcze przede mną, mam na co czekać i mam o czym marzyć.  

środa, 27 maja 2015

Odwagą jest żyć, czy się zabić??

Kobieta popełnia samobójstwo :-(
Wszyscy na około rozkładają ręce "a nic na to nie wskazywało, zawsze taka uśmiechnięta była".

Tylko, że jak prosiła o pomoc to wszyscy odwracali się plecami. W końcu odpuściła bo zabrakło jej sił, więc się uśmiechała, żeby ją dobrze zapamiętali.


wtorek, 26 maja 2015

Kolejny kopniak od życia :-(

Tak pięknie się ten maj zaczął, unosiłam się nad ziemią, bujałam w obłokach, aż w końcu dostałam kopa i spadłam z hukiem na ziemię.

Stało się, to co czego się najbardziej bałam.
Kolejne rozczarowanie, zawiedzione nadzieje. 

Dla banku nie wiarygodna, a dla państwa za dobrze sobie radzę.
I dupa blada. Jestem w czarnej dziurze. A może raczej w czarnej rozpaczy.

A ci tam na górze szastają milionami na jakieś bzdetne kampanie i w duszy mają takie robaczki jak my. Najchętniej by nas wdeptali w ziemię, żeby mieć spokój i swobodnie dzielić się stołkami.

Najlepszy tekst jaki dziś przeczytałam, trafnie obrazujący naszą rzeczywistość:
To nie prawda, że nie przeszczepiają penisów. W Polsce robi się to od dawna. Zamienia się jednego ch*** na drugiego. A nazywa się to wyborami. 

niedziela, 24 maja 2015

"Chciałabym, ale się boję"

Tak bardzo chciałabym wam napisać o co tak naprawdę chodzi. Co za babsztyl tak bardzo mnie wpienił. O drugim dnie tej całej sprawy. Tak bardzo chciałabym komuś o wszystkim opowiedzieć, wygadać się. Ale tak bardzo się boję zapeszyć i tak bardzo boję się znowu mieć nadzieję i tak bardzo boję się znowu rozczarować.
Ta cholerna bezradność mnie zabija. 

piątek, 22 maja 2015

Życie ...

Dlaczego osób niepełnosprawnych nie traktuje się poważnie?? Dlaczego traktuje się nas jak niedorozwinięte dzieci?? Przepraszam, nie chcę tu nikogo obrazić, ale dosadnie zobrazować sprawę. Oczywiście załatwienie jakiejś bzdury jest banalnie proste. Kupić lakier do paznokci, pani w drogerii jest niezwykle miła. Buty oczywiście, nawet kartę rabatową zaproponują. Natomiast jeżeli chodzi o poważną sprawę to od razu przestajemy być kompetentni. Pytania typu:
"A czemu pani przyszła sama?"
"A ma pani opiekuna?"
"A będzie się pani umiała podpisać?"
Szlag jasny mnie zaraz trafi.
Dziś zostałam właśnie tak potraktowana, jako osoba nie warta nawet krótkiej rozmowy i to przez osobę (jak to ujął mój syn nie chcąc jej obrazić) prymitywną.
Jestem wściekła, tak wściekła, że aż chce mi się wyć.
I tak cholernie mi przykro!

piątek, 15 maja 2015

"Równość, której żądamy, to najbardziej znośny stopień nierówności."



Pusty śmiech mnie ogarnął.
Rozpoczęła się kolejna edycja wyborów Miss na wózku. Pamiętacie, że coś takiego w naszym kraju istnieje?? Pisałam o ty rok temu, kiedy was prosiłam o głosy na moją koleżankę. To tak na marginesie.
Dowiedziałam się jakie są nagrody dla dziewcząt. Otóż każda dostaje nowy wózek. Fakt faktem, że te nasze wózki są potwornie drogie i piętami w d*** bym się kopała ze szczęścia gdyby mi ktoś taki wózeczek sprezentował. Ale zobaczcie jak jest różnica. Dziewczyny zdrowe biorące udział w ogólnopolskich wyborach Miss dostają samochody, my wózki. No niby wózek to wózek, cztery koła ma :-) tylko ten nasz jest z napędem ręcznym. Może to i dobrze, tańszy w utrzymaniu i ekologiczny :-)
Niestety jednak to mnie utwierdza w przekonaniu, że w naszym kraju są równi i równiejsi.  

poniedziałek, 11 maja 2015

"Kochać to nie znaczy zawsze to samo" :-)

W kwestii mojego wariactwa :-)

Prawie 700km zrobione.
Dwa miasta: Kostrzyn Nad Odrą i Berlin.
Dwie zarwane noce.
Dwa koncerty. 
Mnóstwo fotek i te najważniejsze osobiste.

No i oczywiście naładowane baterie pozytywną energią.
I tylko żal, że to już po wszystkim, a w powietrzu zawisło tyle nie wypowiedzianych słów. 
Przed mną jeszcze jeden koncert, a potem pozostanie mi tylko wspominać i tęsknić.


PS: Niestety są też straty. Podarta spódnica - tylko się mnie nie pytajcie co ja robiłam ;-)
No i ta najgorsza (aż mi się płakać chce), zgubiłam płytkę i pal lico tą płytę, zawsze można kupić nową, ale tam były autografy.






piątek, 8 maja 2015

"Aby nie oszaleć, nieraz musimy udawać szaleńców'.

No to jutro rano wyruszam.
Wyruszam gonić marzenia.
Wyruszam po szaleństwo, zabawę, dobry humor.
Jadę gonić moją młodość.
Ba jadę po serum odmładzające.

Już sobie myślałam, żeby dać sobie spokój z tym całym byciem fanem. Bo to nie wypada, bo to totalna głupota, bo za stara już jestem. 

Wiecie do jakiego doszłam w nosku??
Nie będę się zastanawiać nad tym czy wypada mi szaleć jak małolata, kochać się w idolach jak za młodu. Mam tyle lat, że nic już nie muszę, ale za to wszystko mogę. I mam gdzieś co sobie ludzie pomyślą. Pomalowałam sobie paznokcie we wszystkich kolorach tęczy, zrobiłam sobie mega kolorową biżuterię, nawet kolorowe okulary kupiłam. I zamierzam się dobrze bawić.

Pewnie pomyślicie "ta to nie ma problemów, że na takich bzdurach się skupia". Właśnie, że mam problemy. Mnóstwo problemów. Problem goni problem. Znalazłam sposób na to by choć na chwilę o nich zapomnieć. Nawet jeżeli to kompletne wariactwo, to jeżeli działa, to dlaczego nie?? 

czwartek, 30 kwietnia 2015

"Ludzie są zwyk­le nie­szczęśli­wi, bo za­miast kochać, zas­ta­nawiają się... czy powinni."

Ja kocham miłością szczerą, czystą i jestem szczęśliwa ;-)

Rany jak ten czas szybko leci ... jutro już maj. Z ogromną niecierpliwością czekałam na ten maj, a on już. Aż cała w środku się trzęsę. Oby tylko wszystko poszło tak jak sobie wymarzyłam. Normalnie zwariowałam, oszalałam, pogięło mnie ..........................


czwartek, 23 kwietnia 2015

"Naj­piękniej­szych chwil w życiu nie zap­la­nujesz. One przyjdą same."

Tamten rok nie był najlepszy w moim życiu ... ciągle lekarze, ciągle jakieś badania, ciągła niepewność. Nawet wakacje nie do końca się nam udały tak jak planowaliśmy. Najpierw męża połamało i spędził początek wakacji w łóżku, a na koniec mieliśmy mały wypadek i musieliśmy je skrócić.
No i zaczął się nowy rok ... oczywiście od sylwestra, którego spędziliśmy z mężem sami w domu. Byłam potwornie zmęczona i fizycznie i psychicznie. Chwiałam ten wieczór/ noc spędzić pijąc, jedząc i oglądając telewizję. No i tak się stało. Północ jeszcze pamiętam, potem to już czarna dziura. I chyba właśnie tego mi było trzeba.
No i ten nowy rok, trwający już prawie 5 miesięcy jest całkiem fajny.  Dużo ciekawych rzeczy się zdarzyło. Już na samym początku podpisałam umowę o pracę na pół roku, może to nie wiele, ale dla mnie to sukces - pół roku przynajmniej finansowego spokoju.
Jakoś w połowie stycznia, niesina dziwną głupawką zrobiłam mężowi kawał, dzięki któremu wygrał radiowy konkurs. Emocji, śmiechu przy tym było co nie miara.
W połowie lutego ten cudowny wyjazd, te niezwykłe spotkanie, pozytywne emocje trzymają mnie do dziś.
Zaraz po powrocie ja wygrałam ekspres do kawy w radiowym konkursie.
Zaliczyłam doskonale semestr, zostałam starostom grupy i prawą ręką opiekunki grupy (to akurat mnie bardzo wyróżnia, ale nie wiem czy do końca cieszy).
Wyniki w końcu mi się poprawiły, a nawet jak mówi moja doktor "są wzorcowe". 
Udało mi się w końcu zorganizować dwie wspaniałe imprezki, które planowałam już od roku.
Mam nowe postanowienie, nie noworoczne, ale kwietniowe :-) Łatwo nie będzie to wiem na pewno, ale jetem zdeterminowana. 
A teraz szykuje mi się fantastyczny, szalony maj i jestem pełna optymizmu, że wszystko uda się tak jak sobie wymarzyłam.

Tak mnie naszło na podsumowania :-)

wtorek, 21 kwietnia 2015

"Ścis­ka­ni przez gor­set ste­reotypów, up­rzedzeń i przyz­wycza­jeń próbu­jemy wie­rzyć, że jes­teśmy wolni."

Pomykam sobie po supermarkecie (uwielbiam supermarkety bo tam jest tak prosto i mogę bez najmniejszych problemów rozwinąć prędkość) i słyszę jak jedna starsza pani do drugiej mówi "Taka młoda i łada, a na wózku". Zatrzymałam się niemalże z piskiem opon "wózek coś odbiera mojej piękności?". Widok miny tych pań bezcenny. Śmiać mi się chciało potwornie. Grzecznie powiedziałam "miłego dnia życzę" i pomknęłam dalej.

Może i to do końca grzeczne nie jest, a na pewno nieco dziwne, ale ja uwielbiam takie sytuacje. Nie robię tym nikomu krzywdy, ani przykrości. Zawsze jestem grzeczna i uśmiechnięta. Myślę, że ludziom daję to myślenia. To mój sposób na walkę ze stereotypami. 

środa, 8 kwietnia 2015

Święta, lenistwo i praca ...

Tak wyglądały moje święta
Ciepło, kolorowo i leniwie. Byczyłam się ile wlazło. Ale czy odpoczęłam?? hmmmm Już marzę o majowym lekko przedłużonym weekendzie i tylko żal mnie ogarnia, że kalendarz w tym roku tak się układa, iż nie za długi ten weekend będzie.
Tak narzekam, ale umowę o pracę mam tylko do końca czerwca i może od lipca czeka mnie samo lenistwo. Choć tak na prawdę tego nie chcę. Staram się być wzorowym pracownikiem i liczę na przedłużenie. Nudna potwornie ta moja robota i pieniądze z niej też nie wielkie. Ale lepiej mieć niż nie mieć. Miło jest jednak zajrzeć na konto i nie mieć debetu. A tak z drugiej strony to praca dla mnie idealna, lepszej nie znajdę. "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma" :-)  

środa, 1 kwietnia 2015

Naj ...

Pewnie przed świętami już tu nic nie napiszę ... dlatego już dziś składam wam na te święta wszystkiego co najlepsze, a przede wszystkim słońca tego na niebie (choć prognozy mówią, że z tym to będzie krucho), no to niech słońce zagości w waszych sercach :*

poniedziałek, 30 marca 2015

Dam radę!

Nie wytrzymałam ... pękłam ... wydarłam się, że aż szyby zatrzeszczały ... "Czy ktoś mi może zrobić herbaty"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ... nienawidzę pękać ... bo przecież ja nie pękam!

Praca, gotowanie, sprzątanie, pranie a teraz jeszcze do tego zbliżające się święta przysparzają obowiązków, w weekendy szkoła itp. itd. Nie narzekam! Lubię mieć dużo zajęć. Z jednej strony jak ma się dużo zajęć to się człowiek potrafi lepiej zorganizować, a z drugiej nie mam czasu na rozczulanie się nad sobą. Dobrze mi tak jak jest teraz. Ale czasami mam prawo do zmęczenia i dziś byłam zmęczona i się nie mogłam doprosić herbaty.  Jeden zmęczony, drugi ma focha. Jak się wydarłam, to o mały włos dostałabym dwie herbaty.

Jak jeszcze raz gdzieś usłyszę, że osoby niepełnosprawne siedzą na kanapie z pilotem w ręku i nic nie robią to chyba ugryzę. To że siedzę, to nie znaczy, że nic nie robię.

- Dam radę!
- A jak nie?
- Dam radę!
- Jakie nie dam?
- Dam radę!
- A jak upadnę?
- To się podniosę!
- A jak się nie podniosę?
- To sobie poleżę i odpocznę :-)

piątek, 27 marca 2015

Mam plan i nie zawaham się go użyć :-)

Ach co to był za tydzień.

Poniedziałkowe spotkanie nie wypaliło, koleżanka z wnuczką musiała zostać. No cóż bycie babcią zobowiązuje. Tak swoją drogą to właśnie przyszło mi do głowy, że też mogłabym być już babcią, jej córka jest młodsza od mojego syna, a niedawno mamusią została. Dobrze, że mojemu synusiowi się nie spieszy. Rozmowy prorodzinne prowadzimy dość często więc wiem ;-)

Wtorkowy koncert zajefajny. Znajomości na FB przybyło. Fotek mnóstwo, filmików parę i multum wspomnień. Siostrzyczka zachwycona, bo znowu dzięki mnie miała miejsce w pierwszym rzędzie. Ta jazda na wózku jednak nie jest tak zła, żeby tylko jeszcze świat się trochę bardziej przystosował.

Niestety środowe spotkanie nie poszło po mojej myśli. No cóż wielkich zmian nie będzie, trzeba dalej marzyć i grać w totka.

Za to spotkanie z moją doktor było tak jak myślałam inspirujące. Doktor doskonała, zawsze umie mnie na duchu podnieść. Podobno kwitnę na wiosnę i czuć ode mnie energię. Super, ale skierowania na wyniki nie omieszkała mi zaserwować. No i się okaże czy w środku tak dobrze jak na zewnątrz.

Mam nowy plan na zmiany w życiu zainspirowana moją panią doktor. Zastanawiam się tylko czy mnie na ten nowy plan będzie stać i finansowo i mentalnie. Bardziej się jednak obawiam o ten wkład mentalny. Pożyjemy zobaczymy.

A tym czasem spokojnego weekendu wam życzę :-) 

 


niedziela, 22 marca 2015

Leniwa niedziela :-)

Nie pamiętam już takiego dnia jak dziś. Marzyłam o nim też nie pamiętam od kiedy. Wyspać się do bólu, no i się wyspałam. Około 8 rano wszystko tak mnie bolało, że musiałam wstać. Posiedzieć z książką i nic nie robić. Jednak takie nic nie robienie jest męczące. Czuję się ciężka, obżarta i niepotrzebna. Chyba jednak wolę aktywna życie, nawet jeżeli tą aktywność jest praca i szkoła, to się coś dzieje.
I tak jutro praca, popołudniu ploteczki z dawno niewidzianą koleżanką.
Wtorek praca, a wieczorem koncert z siostrą.
Środa praca, potem spotkanie z panią, które może zmienić moje życie, ale o tym na razie cicho sza.
Czwartek praca i pewnie mało ciekawe spotkanie z panią doktor, choć tu nigdy nic nie wiadomo, bo spotkania z moją panią doktor bywają inspirujące. 
Piątek praca, a po niej jeszcze nie wiem co. 
No i weekend - szkoła.
Kolejny tydzień to pewnie przygotowania do świąt, no i kolejny weekend święta.

Niby nic ciekawego, ale chyba wolę to od leniwej niedzieli, choć jak dziś powiedziała moja 85-letnia babcia "trzeba czasem odpocząć". No to odpoczęłam i mam dość.
A tak po za wszystkim marzę o aktywnych wakacjach. To będzie prawdziwy wypoczynek. Zamykam oczy i już widzę te cudne jeziora. Szkoda, że to dopiero w sierpniu.

środa, 18 marca 2015

Niepełnosprawność bywa zabawna :-)

Szczerze mówiąc nie się nieźle uśmiałam oglądając ten program.

Kossakowski. Inicjacja.

Podchodząc jednak poważnie do sprawy to każdy kto chce choć odrobiną zrozumieć, jakąkolwiek niepełnosprawność powinien choć na chwilę zakosztować tej "słodyczy".
Mój mąż siadał na moim wózku i śmigał po domu "nic w tym trudnego ani strasznego" mówił. Któregoś dnia koledzy posadzili go na wózku i puścili na tor przeszkód. Imitacja różnej wielkości krawężników, różnego rodzaju podjazdów, schody, no i imitacja torowiska. O ile wszystkie przeszkody z mniejszymi albo większymi problemami pokonał, oczywiście z asekuracją wolontariuszy, to na torowisku utkną tak, że ni wte ni wewte. W końcu po chwili wstał wyciągnął wózek, postawił na równym i usiadł  z powrotem. Śmiechu było co niemiara, ale już nigdy więcej nie powiedział, że jazda na wózku jest lekka i łatwa.
Po za tym każdy człowiek, który projektuje tak zwane udogodnienia dla niepełnosprawnych powinien usiąść na wózku i spróbować pokonać np. podjazd który zaprojektował, albo spróbować skorzystać z toalety.   

poniedziałek, 16 marca 2015

Jak żyć??

Normalnie kiedyś trafi mnie szlag. Marzy mi się, żeby w naszym kraju jak coś robią to robili od początku do końca dobrze.
Parę miesięcy w naszym mieście wymieniali chodnik i to w dość sporym odcinku. No i wymienili, chodniki równiutkie, obok równie równiutka ścieżka rowerowa. Jedzie się po nim jak po maśle. Wszystko super hiper ekstra. Jak się domyślacie jest jakiś "ale"... no właśnie, ale zapomnieli to wszystko wykończyć. Na przejściach między ulicą, a chodnikiem są wolne przestrzenie pełne piasku, dla wózkowicza samodzielnie nie do pokonania. Oczywiście myślałam, że to sprawa przejściowa i ktoś to wykończy. Tym czasem robotników, ani słychu, ani widu, a sytuacja tak tra już parę miesięcy. I potem wychodzi na to, że ja marudzę i narzekam. Ale cholera jak żyć, skoro jakiś piach Ciebie zatrzymuje. Czy ja żądam cudów??

piątek, 13 marca 2015

"Czas — najważniejszy surowiec."

Miałam tu bywać częściej. Miałam wpadać na kawę. Miałam wam napisać jak fantastyczną miałam ostatnią niedzielę. Niestety jak zwykle doba za szybko mija, a ja marzę o jednym, żeby się w końcu porządnie wyspać. No nie ma co ukrywać lubię sobie pospać (tak bez przesady, ale do 9 bym sobie pospała), a tym czasem wstaję codziennie o 6 rano. I to przez cały okrągły tydzień. Dni powszednie - praca, weekendy - szkoła. Nie, nie chcę narzekać. Lubie moją szkołę, mimo, że czasami mam jej po dziurki w nosie. Bardzo się też cieszę z tego, że pracuje, w końcu mam pracę dla mnie stworzoną, tylko, że nudna ona potwornie. 
Przejdę do milszych rzeczy i opowiem wam o moim Dniu Kobiet. Wybrałam się z koleżanką, synem i mężem na wernisaż. A może jednak nie będę opowiadać po prostu wam pokażę.



Oczywiście to niewielki procent z tego co zobaczyliśmy. Cudowne kulturalne popołudnie.
Potem poszliśmy na piwko i było nieco mniej kulturalnie, ale mega wesoło, a na pewno klimatycznie.



Tylko w poniedziałek wstawało się do pracy jeszcze ciężej niż zwykle. 
Pozdrawiam wszystkich, którzy jeszcze o mnie pamiętają :-)









środa, 4 marca 2015

Dorosłość czasami jest bolesna ;-)

Jestem bardzo wredną matką.
Upiłam własne dziecko. No jak bum cyk cyk. Moje dziecko pierwszy raz w życiu upiło się w własnym domu z rąk swojej matki. Żeby nie myło moje maleństwo ma już 20 lat. 
W sobotę zorganizowałam małą imprezkę połączoną z grą w Dixit. Już nie mogłam znieść tej ciszy, musiałam coś zadziałać. Zaprosiłam bardzo wąskie grono, ale za to doskonałe. Było masę śmiechu i zabawy przy grze, w między czasie popijaliśmy sobie wódeczkę. Mój syn za alkoholem nie przepada, ale powiedział, że dla towarzystwa drinka wypije. No i tak się rozkręcił, że co chwile podsuwał mi szklankę. W tym całym zamieszaniu, niesina radością obcowania z ludźmi nieświadomie mu polewałam. Potem się okazało, że my kieliszek, on szklankę (zdecydowanie było w niej więcej niż kieliszek). Z jednej strony chciało mi się z niego śmieć, bo tak rozluźnionego i tak chichrającego się syna to ja dawno nie widziałam. Z drugiej strony było mi go potwornie żal, bo potem cierpiał strasznie, oj cierpiał.


wtorek, 3 marca 2015

"Nigdy się nie jest mniej samotnym, niż gdy się jest samotnym."

My kobiety podobno tak mamy, że same nie wiemy czego chcemy.
Przyznaję się bez bicia! Zupełnie nie wiem czego ja tak naprawdę chcę. Czegoś więcej, ale czego??
Siedzenie w domu mnie zabija! Chciałabym szaleństwa, adrenaliny, jakiś emocji. Tymczasem ludzie ode mnie odchodzą i nie mam nawet się z kim kawy napić, o szaleństwie nie wspominając.

7 lat temu moja szwagierka-przyjaciółka wyjechała do Szkocji za chlebem. Kiedyś rozpoczynałyśmy dzień poranną kawą. Odprowadzała swoją małą do przedszkola i jeszcze przed pracą wpadała do mnie na kawkę. Teraz też popijamy czasem kawusię, ale co to za impreza tak przez szklany ekran.

Moja mama, z którą mogę zawsze i o wszystkim, teraz opiekuje się 86 letnią babcią i już czasu dla córki brakuje. Babcia co prawda jest całkowicie samodzielna, ale boi się z domu wychodzić i też przede wszystkim potrzebuje towarzystwa.

Natomiast moja ukochana przyjaciółka, taka najprawdziwsza z prawdziwych. Przyjaźnimy się ponad ćwierć wieku. 10 miesięcy temu urodziła córeczkę, taką wytęsknioną, wyczekaną i świata po za nią nie widzi. Nawet nie próbuję z nią konkurować, doskonale wiem ile ją kosztowało żeby mała pojawiła się na świecie. Doskonale ją rozumiem i małą kocham prawie jak własną, bo przecież razem na nią czekałyśmy, całym sercem byłam z moją przyjaciółką, kiedy o niej marzyła.

Mam jeszcze cudną siostrzyczkę jedyną, taką do tańca i do różańca. Niestety właśnie wyprowadziła się ze swoim chłopakiem do sąsiedniego miasta. Niby nie daleko, tylko 20 kilometrów, no ale to nie to co mieć ją dwie ulice dalej.

Do tego wszystkiego jeszcze ta moja praca. W domu, przy komputerze. Nie narzekam, zawsze o takiej marzyłam, uczyłam się w tym kierunku. No i mam com chciała. Siedzę przy kompie 7 godzin dziennie i zero kontaktu ze światem żywych.

Już wiem, czego chcę! Ludzi chcę! Jednak jestem zwierze stadne. Potrzebuje kontaktu z drugim człowiekiem, rozmów, śmiechu czegokolwiek, aby tylko nie być samą.

piątek, 27 lutego 2015

Jaka jestem naprawdę :-)

Żeby nie było, że ja tylko chodzę i smęcę. Wręcz przeciwnie, uśmiecham się, szeroko i bez ustanku się uśmiecham. Moim uśmiechem staram się zaklinać rzeczywistość. Korci mnie, żeby wstawić tu moje fotki z chłopakami z zespołu. Tam byłam potwornie zestresowana, ręce mi się trzęsły, słowa więzły w gardle, zdecydowanie nie byłam sobą, ale uśmiechałam się jak zawsze. Na wszystkich zdjęciach gościł mój uśmiech. Ale kiedyś obiecałam sobie, że nigdy na bloga nie będę wstawiała moich własnych zdjęć. Z założenie jest anonimowy. Oczywiście imię i wszystkie wydarzenia są prawdziwe, ale staram się unikać imion innych, nazw miejscowości itd. W sumie to nie wiem dlaczego, ale tak wolę. Są też tu osoby które znają mnie na FB, a tam mam mnóstwo fotek.
A tak swoją drogą to jestem ciekawa jak sobie mnie wyobrażacie??

czwartek, 26 lutego 2015

Ach to życie ...

Przyszłam sobie ponarzekać ... bo gdzie jak nie tu. Choć tak naprawdę nie wiem na co.
hmmmm Nienawidzę mojego domu. Dziwnie się w nim czuję. Mówią "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej" w moim przypadku to zupełnie nie działa. A im lepiej jest mi gdzieś po za domem, tym gorzej mi się do niego wraca. Ostatnio stwierdziłam, że wszystko jest lepsze od siedzenia w domu i nawet do szkoły biegnę jakbym dostała skrzydeł. Po moich ostatnich wojażach, bujaniach w obłokach, przebywaniu wśród wspaniałych ludzi, powrót do domu był bardzo bolesny. Zawsze po powrocie do domu, po paru dniach przyzwyczajałam się do rzeczywistości i jakoś tam było. Teraz jakoś nie mogę wrócić do normy. Już marzę o wakacjach. O tym by znowu znaleźć się w lepszym świecie z dala od domu. Im dalej tym lepiej.


poniedziałek, 16 lutego 2015

"Szkoda tych pięknych marzeń, które już się spełniły!"

No i co?? No i teraz mi smutno!!

Bardzo dawno nie byłam taka szczęśliwa. Nie pamiętam czy kiedykolwiek tak bardzo spełniło się moje marzenie. Może go to głupie, ale czułam się jakby mi ubyło lat. Choć towarzyszyło mi ogromne napięcie. Rozglądałam się dookoła i przytłaczała mnie panująca młodość. Nie potrafiłam się wyluzować i bawić się na całego. Zdecydowanie nie byłam sobą.
Przed wyjazdem syn mnie się spytał "za co ty ich tak lubisz??" "Za energię, za tamten dzień" syn już wiedział, nic więcej nie musiałam tłumaczyć. Bo to był jeden z tych dni kiedy człowiek życie przytłacza, życie ciąży, psychika siada. Ze sceny dostałam od nich mnóstwo energii, która trzyma mnie do dziś. Bo tak to jest kiedy człowiek chce się zakopać pod ziemię i już nie wychodzić i nagle coś usłyszy i wszystko się zmienia. Wtedy stchórzyłam, nie podeszłam. Teraz na zjeździe podeszłam do każdego, z każdym zamieniłam parę słów. Mam zdjęcia i autografy. Bardzo chciałam też powiedzieć, jak wiele mi dali, że to nie jest takie zwykłe bycie fanką. Niestety nie było warunków na poważne rozmowy.

A potem musiałam wrócić do rzeczywistości. Wróciłam do mojego zapyziałego mieszkania. Rano wstałam do nudnej pracy. I dopadł mnie smutek. Z jednaj strony jestem szczęśliwa, że to się wydarzyło, a z drugiej wielki żal, że być może już nigdy nic tak cudownego nie przeżyję.

środa, 11 lutego 2015

"Puknąłby się człowiek czasem w czoło, ale nie zna kodu."

Istne szaleństwo. Rany ile ja mam lat?? Ostatni raz tak mnie powaliło jak miałam 16 lat i zakładałam fan club Papa Dance "Nietykalne". Moje chłopaki mają mnie już dość i Eneja też. Już mi nie pozwalają głośno słuchać ich nowej płyty. Mam nakaz słuchania ich tylko i wyłącznie przez słuchawki. A w piątek jadę na zlot Enejowy do Olsztyna. Mój maż już się boi tego wyjazdu, bo ja naprawdę dostałam świra. Ja natomiast boję się rozczarowania. Mam taki charakter, że we wszystko strasznie się angażuję i potwornie przeżywam. Na koncercie dostałam ogromną dawkę energii. Po koncercie speniałam i nie podeszłam. Przeraziła mnie średnia wieku fanek, tak około 12 lat, gdzie tam ja. Potem trochę poczytałam, pooglądałam, posłuchałam i mnie wzięło kompletnie. Kiedy wysyłałam zgłoszenie na zlot serce szalało. Wariatka, wariatka, wariatka sobie myślałam i w duszy powtarzałam "no gdzie, nic z tego". A jednak, dostałam zaproszenie. O rany!!!!!!!! Teraz też średnia wieku nie wiele większa niż na koncercie, większość do gdzieś tak koło wieku mojego syna i w tym wszystkim ja i mój maż. Wapniaki.
Zawsze powtarzam "trzeba świrować, żeby nie zwariować". Mimo że nie jest łatwo staram się tego trzymać, bo żeby nie moje szaleństwa dawno by mnie nie było na tym świecie. Ale teraz przeszłam sama siebie. Jadę ponad 500 kilometrów, żeby spotkać się z moimi idolami. I wiecie co?? Wszystko było by oki, żeby ci moi idole byli z mojego pokolenia. Ale zamierzam nie myśleć ile mam lat w metryce, zamierzam się dobrze bawić. I tego się będę trzymać.

 

poniedziałek, 2 lutego 2015

"Do­rosłość to nie ilość przeżytych lat. Do­rosłość to ilość od­ro­bionych za­dań do­mowych za­danych przez nau­czy­ciela o imieniu Czas w szko­le życia… "

Całe wieki mnie tu nie było. Życie mnie przywaliło. Strasznie krótka stała się doba. Mogła bym tu zacytować słowa piosenki Bajm "nie mam czasu na sen, nie mam czasu na sex, wciąż od życia chcąc więcej".
Ostatnio dużo myślę o tym ile mam lat i jak powinnam w związku z tym być. Kiedy byłam dziec­kiem, marzyłem o dorosłości, a te­raz marzę o tym, aby choć przez jedną, krótką chwilę prze­nieść się w krainę młodzieńczości. Chciałabym móc myśleć, ze jeszcze wszystko przede mną, a ja już duży kawałek życia mam za sobą. Co ja w tym życiu osiągnęłam, co ciekawego zrobiłam?? Ciągle mi się głupoty głowy trzymają. Ostatnio nawet zrobiłam coś szalonego, mam wrażenie, że to najbardziej szalona rzecz w moim życiu. Będę spełniać swoje marzenie i mam nadzieję, że nie zrobię z siebie kompletnej idiotki. Dziwnie się jakoś z tym czuję. W moim wieku to ja powinnam siedzieć spokojnie w domu i zacząć myśleć już o wnukach. Co prawda mojemu synowi się nie spieszy i chwała mu za to, ale jakby nie było to już bliżej niż dalej. A rozrywka to ewentualnie kino, jakaś domówka ze znajomymi w moim wieku. Cholera nie ja tak nie chcę, ja chcę się bawić, cieszyć życiem. Straszne jest uczucie, kiedy człowiek się łapie na tym, ze wszyscy są od ciebie młodsi. A ja mam 100 lat doświadczenie, 19 lat w sercu tylko ta cholerna metryka wszystko psuje. Tylko mi nie mówcie, że mam w metrykę nie patrzeć.