Na szczęście mam swoje pasje i miłości, które trzymają mnie w jako takim zdrowiu psychiczny. Chociaż nie to już jest istne wariactwo i zdecydowanie powinno się to leczyć.
Jeden z listopadowych weekendów spędziłam w towarzystwie moich ukochanych chłopaków. W piątek 13 zaliczyłam 13 koncert ENEJ, te trzynastki mnie przeraziły, ale było jak zawsze cudownie. Natomiast w sobotę był 14 koncert tym razem w mieście piernika.
A o to wesoła twórczość chłopaków:
Miały być wpisy z dedykacją ... kreatywność nieziemska :-)
ooo, ale fajne:)))))
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńNo widzisz, jak oni Cię kochają!
OdpowiedzUsuńJa kocham ich i mam nadzieję, że oni choć odrobinkę mnie lubią ... cudem jest dal mnie to, że pamiętają moje imię :-)
UsuńKto Ci dał ten "kamień z napisem love?" :D
OdpowiedzUsuńNa autografach moich, od ludzi związanych z Budką, ewidentnie widać, że dwóch Panów mnie polubiło, dwóch pozostałych raczej średnio. Wzajemnie :P
Kamyk dostałam, od Mynia - autor tekstu i basista zespołu :-)
UsuńJa lubienie mnie definiuję tym, którzy zapamiętali moje imię i nie musiałam im mówić :-)
Ach to zakręcenie, ale emocje są przy takich spotkaniach co??
Jesteś za skromna, na pewno z Ciebie sympatyczniejsza fanka niż ze mnie. Teraz sobie wyrzucam, że byłam dość chłodna zawsze, tłumacząc to unikaniem lizusostwa. Myślę, że w Twoim wypadku jest jeszcze więcej ciepła i obustronnej radości :)))
UsuńEmocje bezcenne :D
taaaa ja zdecydowanie wykazuję nadmiar lizostwa :-)
UsuńUwielbiam "Enej" - żywa energia!
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Jest moc :-)
UsuńSzaleństwo z tymi koncertami :) Ale to pozytywne szaleństwo - szalej dalej :)
OdpowiedzUsuńoj bardzo pozytywne i chcę więcej i więcej :-)
Usuń