Ale mniejsza o to, ja dziś nie o tym chciałam.
Otóż postanowiłam sobie poprawić humor.
Zorganizowałam fantastyczny, pierwszy majowy weekend, bo nie po to brałam urlop, żeby siedzieć w domu i się dołować. Jak wyjdę z domu 29 kwietnia rano tak wrócę dopiero 3 maja wieczorem. Moje chłopaki będą musieli się przemęczyć i ściągnąć mnie z tego 7 piętra, a potem wciągnąć, ale dadzą radę. Czeka mnie wspaniała podróż 750 km w jedną stroną, a na trasie trzy miasta i UWAGA 2 koncerty. Chyba nie muszę mówić jakie koncerty :-) Zamknięcie sezonu klubowego i otwarcie sezony plenerowego. Cieszę się na ten wyjazd jak nigdy. Teraz tylko dotrwać do 29 :-)
Należy Ci się szaleństwo po takim uziemieniu, podwójnie wręcz :) Mamy coś wspólnego: też w trudnych momentach odliczałam dni do koncertów :)
OdpowiedzUsuńcudna odskocznia od rzeczywistości :-)
UsuńBardzo pozytywna :)
Usuńja ładuję baterię energią chłopaków, teraz 3 miesiące bez koncertu i już jadę ostatkami ...
UsuńBrzmi jak uzależnienie :D
Usuńoch bo to jest jak narkotyk i dobrze mi z tym, nie chce się wyleczyć z tego uzależnienia :-)
UsuńJakbyś się wyleczyła, zaczęłabym się martwić ;)
Usuńprzestałabym się uśmiechać sama do siebie :-)
Usuń:)))
Usuńbardzo się cieszę z Twojej radości:)
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńNo to gitara! Dobrze jest mieć takich chłopaków do pomęczenia:)).
OdpowiedzUsuńoj mają oni ze mą trzy światy, ale przynajmniej się nie nudzą :-)
UsuńNo i widzisz..windy nie ma, a wystarczą skrzydlate ręce :D
OdpowiedzUsuńno dokładnie :-)
Usuń