czwartek, 10 listopada 2016
No i jestem cała i zdrowa.
No może nie cała, bo jednak kawałek wnętrzności mi wycieli i do pełni zdrowia też mi jeszcze trochę brakuje, ale wracam do życia.
I powiem wam, że nie było się czego bać. Fakt dzień zabiegu był koszmarem, bo nie mogłam się ruszyć, musiałam cały dzień leżeć na wznak i oczywiście potwornie mnie bolało to jeszcze do tego cierpiał mój zdezelowany kręgosłup i strasznie mi dokuczał. Jak pozwolili mi usiąść, zejść na wózek to już było tylko lepiej. Nie jadłam nic trzy dni, a teraz jestem na herbacie i sucharkach, dziś pozwoliłam sobie posmarować jednego cieniutko dżemem, nic złego się nie zadziało, więc i w tej kwestii chyba idzie ku lepszemu. Jeszcze trochę mnie boli, zwłaszcza przy przesiadaniu się na wózek i z wózka, muszę zmieniać opatrunki, ale jest to wszystko do wytrzymania.
No i jeszcze jedno ... strasznie mnie martwiło nieprzystosowanie szpitala i zaraz po zabiegu chciałam zrobić aferę, nawet miałam w planach zadzwonić do zaprzyjaźnionej pani redaktor. Hmmmmmm jestem w małej kropce, bo personel szpitala zrobił wszystko, żeby było mi jak najwygodniej. Okazało się, że na salach pooperacyjnych są regulowane łóżka, dali mi takie, które obniżało się prawie na wysokość mojego wózka. Mimo, że te łóżka były przypisane tylko do sal pooperacyjnych i nie powinni ich z tamtą ruszać, bo one miały popodpinane różne inne urządzenia, to złamali tą zasadę i to łózko jeździło na każdą salę na jakiej ja się znalazłam. Pielęgniarki, lekarze, wszyscy na sali operacyjnej i cały personel, był bardzo profesjonalny i na zawołanie pacjenta.
Ostatni raz byłam w tym szpitalu, dokładnie na tym samym oddziale 14 lat temu i zauważyłam ogromną przepaść w standardach i traktowaniu pacjenta. Każdy pacjent był ważny i nie było już przedmiotowego traktowania. Wtedy nazwisko lekarza, który mnie operował poznałam z pieczątki na wypisie, teraz lekarz przyszedł przed zabiegiem przedstawił się, powiedział dokładnie jak to wszystko będzie wyglądało. Po wybudzeniu też mi wyjaśnił co zrobi, że wszystko poszło jak w najlepszej książce medycznej, nawet trochę pożartowaliśmy. Potem przychodził co godzinę, pytał jak się czuję. W dzień wypisu wytłumaczył mi co mam dalej robić. Na czas zabiegu dostałam szpitalną piżamkę - jednorazową. No powiem wam, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
Oczywiście, nie ulega wątpliwości, że jednak szpital powinien być przystosowany, nawet pielęgniarki się na to nieprzystosowanie skarżyły, bo to odział chirurgiczny i pacjentów mają różnych i brak uchwytów, odpowiednich sanitariatów, łóżek bardzo często im utrudnia pracę i oczywiście wszystkie rozumiały brak też komfortu pacjentów w tych sytuacjach.
Nie będę się już bała tak bardzo jak bym miała znowu tam trafić tfu tfu, mam nadzieję, że jednak nigdy więcej.
PS: Z CAŁEGO SERDUCHA DZIĘKUJĘ WAM ZA WSPARCIE, CZUŁAM, ŻE MYŚLAMI JESTEŚCIE TAM ZE MNĄ.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pięknie że masz takie dobre doświadczenia:)))
OdpowiedzUsuńTeraz wracaj do formy
Buziaki :**
uFF...odetchnęłam!
OdpowiedzUsuńWracaj do sił! Ściskam:)
No to się cieszę :))) mówiłam, że ten zabieg to formalność :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło!
Witamy!!!
OdpowiedzUsuńNo to całe szczęście że chociaż warunki były znośne i ludzie przyjaźni. Zawsze to człowiekowi psychicznie lepiej jak nikt na niego wilkiem nie patrzy i jest miły.
OdpowiedzUsuńA teraz szybciutko wracaj do zdrowia :)
Zdrowia życzę i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo i po strachu! Cieszę się, że masz to wszystko za sobą. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do formy. A jak się czuje Twój mąż? Obojgu Wam życzę dużo zdrowia:)
OdpowiedzUsuńWracaj spokojnie do zdrowia
OdpowiedzUsuń