Oto adres mojego nowego bloga z biżuterią … wszystko jest na
sprzedaż … codziennie postaram się wstawiać coś nowego … wszystkich
zainteresowanych zapraszam do zaglądania i ewentualnie zamawiania :-)
środa, 27 czerwca 2012
sobota, 23 czerwca 2012
Moja pasja ;-)
Szykuję całkiem nowego bloga z całkiem nową biżuterią ... już wkrótce się będę chwalić :-)
To jest to, co robię w każdej wolnej chwili. To jest to co sprawia, że nigdy się nie nudzę. To jest to dzięki czemu mój świat jest kolorowy.
To jest to, co robię w każdej wolnej chwili. To jest to co sprawia, że nigdy się nie nudzę. To jest to dzięki czemu mój świat jest kolorowy.
niedziela, 17 czerwca 2012
„… szampan tuż przed, papieros tuż po …”
Wierzyłam, naprawdę wierzyłam … no cóż tak jest piłka, takie
jest życie … ale ciągle mam wrażenie, że to tylko zły sen, że zaraz się obudzę i
będzie piątek 8 czerwca i te mistrzostwa się dopiero rozpoczną … tak mi
cholernie żal … czasami mam do siebie żal, że tak bardzo uwierzyłam … ale
absolutnie nie mam żalu do chłopaków, bo oni na pewno chcieli jak najlepiej i
nie można im zarzucić braku zaangażowania … nie wyszło trudno … 7 września
znowu wyciągnę flagę, założę koszulkę, moją kosmiczną czapkę, będę ściskała
szalik i znowu uwierzę i znowu będę kochała … a tym czasem dziękuję za te
emocje, za te wzruszenia, za nadzieję jakiej nigdy nie miałam okazji przeżyć …
CHŁOPAKI JESTEM Z WAMI!!!!!!!!!
czwartek, 14 czerwca 2012
"Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu."
To niesamowite co piłka nożna robi z ludźmi.
Na co dzień dorośli, odpowiedzialni w czasie kibicowania
stają się jak dzieci, albo i gorzej. Jak widzę w relacjach TV dorosłych
facetów, wymalowanych w barwy narodowe, poubieranych w śmieszne stroje, zabawne
czapki, krzyczących, wrzeszczących, śpiewających
lekko głupawe piosenki to szczerze mówiąc serce mi się raduje i udziela się ta
szalona atmosfera. Zadziwia mnie to wszystko, nagle np. my Polacy na co dzień z
brakiem poczucia humoru, dystansu do samych siebie stajemy się szaleńcami i
nikt się nie wstydzi łez, wzruszenia. Dorośli mężczyźni płaczą jak dzieci
całując bilet na mecz. NIESAMOWITE!!!
A kiedy słyszę, że trener pozwolił zawodnikom spotkać się ze
swoim dziewczynami, żonami myślę sobie „rany jak dorośli ludzie dla swojej
pasji potrafią się podporządkować”.
KOCHAM LUDZI Z PASJĄ!!!
„I NIKT NAM NIE POWIE, ŻE NIE WYGRAMY W KIJOWIE”
poniedziałek, 11 czerwca 2012
Kibicuję!!!
Dlatego mnie tu ostatnio trochę mniej. Dwa mecze dziennie,
do tego dochodzą zwyczajne obowiązki życia codziennego, praca, na bloga nie
starcza czasu – to tak w drodze wyjaśnienia.
Oczywiście kibicujemy całą rodziną. Na mecz otwarcia zasiedliśmy
przy TV cała rodziną ubranie w narodowe barwy. Koszulki, szaliki, fantazyjne czapki,
ja to nawet paznokcie zrobiłam sobie w barwach narodowych. Ale mój mąż był
odrobinę rozdarty. Oczywiście zapewniał, ze kibicuje Polakom to widziałam na
jego twarzy odrobinę niepewności. Mąż z pochodzenia Grek. Wynik meczu chyba był
dla niego najlepszy z możliwych. Optymalnym wynikiem tych mistrzostw było by
dla niego wyjście z grupy Polski i Grecji, co jest chyba jednak nie możliwe. A
mecz Grecja Czechy będziemy oglądać razem z teściem, to dopiero będzie masakra,
bo teść to stu procentowy Grek.
A tak po za wszystkim to ja nie wierzę, że to wszystko dzieje się w naszym kraju. Chyba jestem dumna, ale powiem na pewno jak się to wszystko zakończy. Strasznie żałuję, że nie zapisałam się na losowanie biletów, może by mi się udało i miałabym okazję kibicować na którymś z naszych pięknych stadionów. No cóż Polak mądry po szkodzie.
No to kibicuję dalej:-)
wtorek, 5 czerwca 2012
"Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może."
Są takie chwile, że nienawidzę swojego życia. Na przykład wtedy
jak nagle, w najmniej odpowiednim momencie winda przestaje działać, albo nie ma
prądu co się jedno z drugim łączy.
Rok temu szykowaliśmy się na wakacje, mąż urlop wziął, hotel
zarezerwowany, bagaże spakowane, przewodniki turystyczne w pogotowiu, wszystko
zapięte na ostatni guzik. Planowany wyjazd 3 w nocy. A tu nagle trach winda stanęła.
Jest godzina 15, 12 godzin do wyjazdu, sam środek długiego weekendu. Pan dźwigowy
windę naprawi po weekendzie, pani w pogotowiu lokatorskim ubolewa, współczuje,
ale nic zrobić nie może.
Następna sytuacja, wizyta u lekarza, jak to w naszym kraju
bywa wyczekiwana przez blisko 5 miesięcy. I bum winda staje gdzieś między
piętrami i ani w górę i ani w dół.
Natomiast w ostatnią sobotę, impreza na cześć miasta. Jedyna
taka w całym roku. Koncerty, gwiazdy, zabawa pod gołym niebem. I w pizdu prądu brak. Potem to już nawet cieszyło mnie
to, że zastało nas to w mieszkaniu, bo jak byśmy wyszli to stali byśmy pod
blokiem i gwizdali, bo prąd włączyli dopiero w środku nocy.
Takich przykładów mogła bym tu przytoczyć mnóstwo. Wtedy
moje mieszkanie na 7 piętrze staje się dla mnie więzieniem. Uświadamiam sobie,
że moje „mogę wszystko” to tylko złudzenie. A od jakiegoś czasu wisi nade mną „groźba”
wymiany windy. Boję się tego, bo przez dwa miesiące będę uziemiona, a
konkretniej jak księżniczka zamknięta w wieży i nawet mój książę mi nie pomoże.
Oszaleję, nie wytrzymam zamknięta, bez możliwości wyjścia. Jeszcze jakieś trzy
lata temu może tak, wtedy jeszcze tak bardzo nie zależało mi na życiu, ale
teraz już nie potrafię nie wychodzić z domu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)