wtorek, 30 maja 2017
Coś się ze mną dzieje nie dobrego.
Kłócę się z ludźmi i to tak, że ludzie się na mnie obrażają.
No cholera jasna!!!!!!!!
Umówiłam się z koleżanką, że przyjedzie na koncert, po koncercie mieliśmy iść coś zjeść, a przy tym pogadać, bo dawno się nie widziałyśmy i godzinne gadania przez telefon to było nam za mało. Nie przyjechała, ale to nic, przecież musu nie ma. Problem w tym, że nie napisała nawet jednego głupiego smsa, cały koncert się rozglądała, denerwowałam, bo to na drogach różnie bywa. Na moje wiadomości nie odpowiadała, telefonu nie odbierała. Dopiero rano mi napisała na FB, że pogoda się jej nie podobała. U niej padało. Koncert był 200 kilometrów dalej i nie spadło ani kropli deszczu. Wystarczył by jeden telefon i wiedziała by jak jest pogoda na miejscu, bo ja tam byłam już dzień wcześniej. Zwyczajnie w świecie jej się nie chciało, no i miało prawo, wkurzyłam się bo to ona sama dała tą propozycję, że się tam spotkamy, miesiąc czasu o niczym innym nie gadała, jeszcze dzień wcześniej snuła plany. Potem (powtórzę się) nawet jednego głupiego smsa typu "nie przyjadę" i było by wszytko oki, nie czekała bym, nie denerwowałabym się. No nie wkurzyłybyście się?? Dodam tylko, że ja przejechałam ponad 400 kilometrów, koncert był tylko takim pretekstem, my jak to fanki spotykamy się przy okazji koncertów, takie nasze zakręcenie. I dodam jeszcze, ze ta sytuacja powtórzyła się trzeci raz i za każdym razem nie sposób się z kontaktować danego dnia. No nie poczulibyście się olani???
Druga to już bardziej skomplikowana historia. Mam koleżankę, małolatę, jest ode mnie 15 lat młodsza, też na wózku, mieszka ulicę dalej i tak siłą rzeczy się skumplowałyśmy dawno temu, ona jeszcze wtedy 18 lat nie miała. Problem polega na tym, że jest trochę chowana pod kloszem. Niepełnosprawna i cała rodzina się nad nią użala, w złego tego słowa znaczeniu. Wszyscy traktują ją jak dziecko i to tak brutalnie. Matka potrafi jej powiedzieć, kiedy trzyma swoją maleńką bratanicę na rękach "naciesz się, bo swojego mieć nie będziesz". Dziewczyna mimo, że ma 27 lat o 20 musi być w domu, o 22 w łóżku itd. itp. nie będę tu wymieniać, bo niektóre rzeczy są wręcz żenujące i tragiczne. Co za tym wszystkim idzie, ona myśli, że cały świat kręci się w koło niej. Tylko ona ma problemy, wszyscy inni są szczęśliwi. Ktoś się na nią spojrzy krzywo to już jest wróg. Jak coś jest nie po jej myśli to jest wielki foch. No i właśnie. Napisała do mnie, raz czy się z nią przejdę na spacer. Napisałam, że nie mogę bo kończy mi się ubezpieczenie samochodu i muszę to załatwić, napisałam jej też, że mogę, ale dopiero po godzinie 19, z góry wiedziałam, że wtedy to jej już nikt z domu nie wypości. No i walnęła focha. Szczerze mówiąc, znam ją tyle lat, że się przyzwyczaiłam i nawet na to nie reaguję. Pech trafił, że następnym razem znowu nie mogłam się z nią spotkać, akurat miałam imieniny i moja mama się do mnie zapowiedziała. No i też jej odpisałam zgodnie z prawdą, jej reakcja na to "teraz to ty będziesz zabiegała o spotkanie ze mną". Uśmiechnęłam się do siebie chciałam to zostawić jak zwykle. Po czym się zaczęły wyrzuty typu "myliłam się co do Ciebie", "myślałam, że jesteś moją przyjaciółką", "unikasz mnie" i takie tam. Nie wytrzymałam i napisałam jej "że ja mam swoje życie, swoje problemy, swoją rodzinę, a ona nie jest najważniejsza na świecie i niech spojrzy czasami dalej niż czubek swojego nosa". Jej odpowiedź brzmiała "żegnaj". No i dziś spotkałyśmy się przypadkiem na mieście i nawet mi cześć nie odpowiedział.
Cholera strasznie to wszystko głupie, jakieś bzdury, dziecinne, ale czuję sie z tym wszystkim nie fajnie.
A może to ja mam problem ze sobą??
Czy jak zwykle przesadzam i się nakręcam??
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie opowiadaj głupot. Jesteś najnormalniejsza w świecie i reagujesz tak, jak należy. A że ludziom się w dupach przewraca, to nie Twoja wina. Kiedyś byłam taką dziumdzią, która bała się gęby otworzyć, żeby kogoś nie urazić aż mi się skończyła cierpliwość. Nie podoba się - spadówka i do niewidzenia!
OdpowiedzUsuńNo tak to też teraz sobie powiedziałam ... o ile w tej pierwszej sytuacji, sobie wyjaśniłyśmy, w końcu jesteśmy stare baby (w tym samy wieku) i tak dziecinada nam nie przystoi i dalej gadamy godzinami, ale już się nie umawiamy, choć ona coś bąka, że 16 przyjedzie i nadrobimy, żartuję, ze ma do mnie nie mówić nic na ten temat, bo już się z nią nie umawiam :-) o tyle z Tą małolatą gorzej będzie, bo z nią tak po prostu się nie da, a mnie to cholera gryzie, bo nie lubię mieć wrogów ... ale pocieszające jest skoro mówisz, że jednak jestem normalna ;-)
UsuńJak się nie da? Ona już dała rade, powiedziała Ci "żegnaj". No to żegnaj, Gienia! Ciekawe, komu będzie gorzej na dłuższą metę. Po co Ty się przejmujesz?
UsuńTeż się za zastanawiam po co?? Taka już jestem, zależy mi na ludziach i nie lubię mieć wrogów.
UsuńAle to nie jest wróg. To jest ktoś, kogo dla Ciebie nie ma. I tyle.
Usuńmoże i masz rację, może trzeba na to tak właśnie spojrzeć.
UsuńJa to sie dopiero wkurzam...nie znoszę olewania i nielojalności. A takiej jednej zdrady to nie wybaczę nigdy! Mnie też jest często żal za kogoś, kto się na mnie obraził bez powodu, ale staram się z tym walczyć.
OdpowiedzUsuńmnie ta walka wiele kosztuje ... cholerka
Usuńwiem:(
UsuńNo ja bym się też wkurzyła..
OdpowiedzUsuńno to nie jestem sama.
UsuńZ koleżanką-fanką nie ma sensu się umawiać. Do trzech razy sztuka i dość!
OdpowiedzUsuńSąsiadce należy współczuć. Biedna, kompletnie ubezwłasnowolniona dziewczyna, przekonana o swojej wyjątkowości. Bardzo dobrze, że wyraźnie jej powiedziałaś, co myślisz. Musimy być asertywne!
no tak z asertywnością mam zawsze problem.
UsuńCoś niedobrego, ze Cię zacytuję, dzieje się nie z Tobą, lecz z nią. Tyle ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńTutaj to ewidentnie nie ty masz problem a Twoje koleżanki. Ale rozumiem Twoje nieswoje samopoczucie bo aż się człowiek zastanawia czy faktycznie czegoś nie zrobił źle po takich reakcjach. Tutaj absolutnie nie możesz sobie nie zarzucać, jesteś całkowicie normalna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Gosiu :-)
UsuńMam te same problemy. Zresztą na priva Ci kiedyś wspominałam. Nie podoba mi się takie ukryte lekceważenie... Niby czemu my mamy być na każde zawołanie, a inni odgrywać święte krowy? Niech oni się ogarną, chociaż raz.
OdpowiedzUsuńJak się ma miękkie serce to..... no.
UsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń