Lipiec pod znakiem ENEJ ... wiem, wiem, pewnie i wy macie dosyć tego mojego gadania. Strasznie monotematyczna się zrobiłam. Ale nawet sobie nie wyobrażacie ile mi to radości daje.
4 lipcowe koncerty zaliczone, miały być 3, ale koniec końców ogarnęliśmy jeszcze jeden.
Cudne nowe znajomości.
Mnóstwo przejechanych kilometrów. Każda podróż to jakaś przygoda, bo przecież normalnie jest nudno. Jedne śmieszne inne trochę mniej.
I multum pozytywnych wrażeń z koncertów i po koncertach.
Zdjęć tysiące. I muszę przyznać, że ich jakość coraz gorsza, ale jest coraz większe szaleństwo i ciężko je zatrzymać w kadrze.
Spytacie się mnie za co i dlaczego?? Pomijając muzykę, która porywa mnie jak nic w życiu. Między innymi dla tego: (proszę obejrzyjcie ten krótki filmik do końca, a mnie zrozumiecie)