Sny …
Ostatnio na kilku blogach miałam okazję nadmienić o moich
snach.
Otóż w snach zawsze chodzę, nawet kiedyś miałam taki dziwny
sen, w którym przypomniało mi się, że ja przecież nie chodzę i rozpaczliwie
szukałam swojego wózka, oczywiście sprawnie i bardzo żwawo biegając. Muszę wam
powiedzieć, że niezwykłe to uczucie tak sobie chodzić, biegać, nawet jeżeli
jest to koszmar i przed czymś uciekam. Budzę się i myślę. Podobno sny są
odzwierciedleniem naszej duszy. Podobno śnimy o tym za czy tęsknimy i o czym
marzymy.
Hhhhhmmmmmmm
Czy ja tęsknię za chodzeniem??
Czy ja marzę o chodzeniu??
No nie wiem. To fakt pewnie żyło by mi się łatwiej, pewnie
kilka problemów by się rozwiązało. Ale jak wracam myślami do moich ostatnich
lat kiedy jeszcze chodziłam i przypomnę sobie jak to było. To ja jednak nie
chcę chodzić. Jak przypomnę sobie jaki towarzyszył temu ból, jak owijałam sobie
nogi bandażem elastycznym, żeby syna do przedszkola zaprowadzić (a przedszkole
mieliśmy na drugiej stronie ulicy), a czas jaki syn spędzał w placówce ja
spęczałam na kanapie z nogami w górze, żebym była w stanie go odebrać. Kiedy
miałam wrażenie, że kręgosłup pęka, a nogi puchną, że trudno je w jakiekolwiek
buty wcisnąć. To nie, nie tęsknię za chodzeniem!!
Jakbym miała chodzić byle jak to jednak wolę mój wózek.
Wtedy każde wyjście z domu wiązało się z bólem, z potem, z męczarnią. Dziś
śmigam sobie po mieście i się nad tym nie zastanawiam. Nauczyłam się z tym żyć,
radzę sobie myślę świetnie, a nawet jak spotykam na drodze jakąś przeszkodę to nauczyłam
się prosić o pomoc i za tą pomoc z uśmiechem dziękować. Tak sobie czasami
żartuję, że ja się do tego świata dostosowałam tylko świat jeszcze nie
dostosował się do mnie.
A czy marzę o tym by znowu skakać jak kózka?? Marzenia są po
to by się spełniały. Realnie na to patrząc te marzenie by mi się nigdy nie
spełniło, więc wolę marzyć o podróży dookoła świata.