Jutro wielki dzień … choć ja wiem czy taki wielki?? Żyłam
przez tyle lat bez matury i jakoś mi jej nie brakowało. Ale jak się powiedziało
„A” trzeba powiedzieć „B”. Poszłam do liceum z dwóch powodów.
Po pierwsze pomyślałam, że fajnie będzie móc w dokumentach
wpisywać, że się ma średnie wykształcenie.
A po drugie ... to chyba było
ważniejsze ... to miała byś w pewnym sensie moja rehabilitacja społeczna. Szłam do
tej szkoły z sercem na ramieniu, jeszcze wtedy obawiałam się rekcji ludzi na
moją osobę. Jakieś takie nie najlepsze doświadczenia miałam. Bałam się, że będę
stała z boku, że na przerwach będę sama jak palec podpierała ściany i nie będę
miała z kim porozmawiać. A po za tym nie wiedziałam czy dam sobie sama radę, do
tej pory raczej unikałam samotnego wychodzenia z domu, a tu trzeba było rad nie
rad wstać rano w każdy weekend i pomykać na zajęcia. Na początku założyłam
sobie, że jak dam radę przez pierwszy semestr to potem pomyślę co dalej. Nie
było powodu do takich przemyśleń. Oczywiście, że dałam radę. A ludzie w mojej
klasie okazali się na bardzo wysokim poziomie. Ani przez chwilę nie byłam sama,
a od gadania czasami po tych 9 godzinach zajęć szczęka mnie bolała. Na początku
salę lekcyjną mieliśmy na pierwszym piętrze i chłopaki dzielnie mnie taszczyli
po tych schodach z uśmiechem i żartem na ustach. Nawet ich o pomoc nie musiałam
prosić, wchodziłam w drzwi szkoły a oni już czekali i formowali szeregi. Starałam
się oczywiście odwdzięczyć wszystkim nie tylko uśmiechem i cudownym „dziękuję”.
Dlatego jak trzeba było opracować jakieś zadanie, jakieś pytania na egzaminy,
bardzo ochoczo zgłaszałam się na ochotnika, a potem wszyscy sobie tylko
kserowali. Na sam koniec usłyszałam, że parę osób by nie skończyło tej szkoły,
żeby nie te moje wszystkie opracowania. Strasznie to było miłe. A ja jestem im
wdzięczna za to jak mnie traktowali, za te wszystkie rozmowy, za te godziny
wspólnej pracy i za te klasowe imprezy integracyjne. Poświęciłam tej szkole
prawie dwa lata życia i to dosłownie, bo głowa już nie ta co za małolata.
Gdybym uczyła się wtedy kiedy był na to czas tyle co teraz, była bym prymuską
na bank. Teraz też źle nie było, ale wkuwać musiałam ostro. Jednak nie żałuję
ani minuty. Warto było chociażby po to by poczuć się znowu człowiekiem,
pełnowartościowym człowiekiem. Jak ważyła się decyzja czy iść do szkoły czy
nie, moja ukochana pani psycholog powiedziała „że musimy ludzi nauczyć żyć z
nami, jak będziemy się zamykać w czterech ścianach to zawsze będziemy
dziwolągiem w społeczeństwie, a jak pokażemy że jesteśmy, że żyjemy to
spowszedniejemy ludziom i już nikt nie będzie szeptać za naszymi placami”.
Mądra kobitka, miała rację, nauczyłam moją klasę, że jestem normalna, że tak
samo czuję zmęczenie, że tak samo chcę cieszyć się życiem, że inteligencją nie
odbiegam od tzw. normalnego człowieka. Myślę, że nikt z mojej klasy już nigdy
osoby niepełnosprawnej nie potraktuje z góry i nikt złego słowa o niej nie
powie.
No ale wracając do mojej matury … starałam się do niej
podejść na luzie. Sama sobie powtarzałam, że tak naprawdę czy zdam czy nie
zadam to się nic nie zmieni. Od tej mojej matury nic nie zależy, nie zamierzam
studiować, praca jaką mam jest dla minie idealna. Zdam to będę ze szczęścia pod
sufit skakać, nie zdam to płakać nie będę. Ale muszę przyznać, że lekki stresik
mnie dopadł. Trzymajcie kciuki jutro, 8, 10, 23 i 24 maja. A ja dam z siebie
wszystko.
uszy do góry, matura to bzdura - serio :) powodzenia :)
OdpowiedzUsuńno tak ja wiem, ze to bzdura i tak naprawdę przygotowując się do niej wiem, ze nie uczy myślenia tylko schematy ... no ale papier warto byłoby mieć ...
UsuńUda Ci się. Masz moje 100% wsparcie.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki :-)
UsuńNapisz jak poszło.
Usuńno jak poszło dowiem się 29 czerwca, ale myślę, ze było oki, choć boję się tego bliżej nie określonego klucza ...
UsuńWydaje mi się, że wszystko co logiczne jest punktowane w miarę dobrze.
UsuńNie wiem ja działa moja logika w stresie ... rano na przykład miałam stresowy atak śmiechu ...
UsuńPowodzenia :) Podziwiam każdego, kto po przekroczeniu pewnego wieku, jest jeszcze w stanie wiedzę przyswoić :) Tyle lat po studiach - nie wyobrażam sobie, że teraz byłabym w stanie czegokolwiek jeszcze się nauczyć :)
OdpowiedzUsuńno wiesz zastanawiam się teraz kiedy jest ten pewien wiek?? hmmm może ja go jeszcze nie przekroczyłam ;-)
Usuńpowodzenia, dasz radę, a o tych studiach to nie mów od razu "nie" bo kto wie..
OdpowiedzUsuńczy dam radę czas pokaże ... no i co do studiów też czas pokaże, w końcu zawsze mogę kiedyś tam iść na Uniwersytet Trzeciego Wieku ;-)
UsuńGłowa do góry. Uwierz w siebie i dasz radę. Powodzenia
OdpowiedzUsuńWierzę w siebie i tylko w siebie :-)
UsuńMnie pójście ma studia wręcz uwsteczniło, jeśli chodzi o kontakty społeczne. Nie zamknęłam się w sobie chyba przede wszystkim dzięki silnemu charakterowi. W swojej spotkałaś ludzi dojrzałych, ja rozpieszczonych małolatów (w większości). Wydaje mi się, że różnica polega właśnie na tym. Cieszą mnie Twoje pozytywne odczucia, dowodzące, że świat wcale nie jest taki przebrzydły :)
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki, dasz radę!
Tak to prawda ja trafiłam na dojrzałych ludzi i po dwuletnich rozmowach wiem, ze większości po przejściach ... ludzie mają za sobą rozwody, nieudane związki, problemy z dziećmi, a i ciężkie choroby (dwie kobiety pokonały raka), więc beztroskie życie jest im obce ... dziś też ciągnęli mnie na wódkę, ale wymiękłam ;-)
UsuńMam pozytywne odczucia po polskim, obawiam się tylko tego cholernego klucza ...
To wszystko wyjaśnia. Im ktoś więcej przeszedł, tym więcej zrozumie, a 90% moich kolegów wiedzie nader beztroski żywot.
UsuńKlucz jest ciężki, to fakt. Sukces gwarantuje dobre przygotowanie przez nauczyciela.
o przygotowaniu przez nauczyciela nie ma zupełnie mowy ... w pierwszej klasie uczyła nas pewna pani profesor. Piła tak, że szok, ale u niej wszystko było jasne, notatki zawsze zwięźle, krótko i na temat, na egzaminach było ciężko ponad połowa klasy na dopuszczających jechała, ale nikt pretensji nie miał, bo każdy wie czego się nauczył ... niestety babeczka jest bardzo wiekowa, ma już ponad 80 lat i się rozchorowała, więc od września mieliśmy nową panią ... no i większości się podobała, bo dopuszczającej nie ma nikt, ale jej nauka polegała na oglądaniu filmów. Nic a nic nam nie wytłumaczyła, ani co do klucza, ani co do prezentacji ... ja bibliografię 4 razy poprawiałam, bo ona za każdym razem coś zmieniała, albo coś nowego się jej przypominało ... normalnie koszmar ... np. dzisiejszych "Ludzi bezdomnych" nawet nie liznęliśmy ... jestem na tą babę potwornie zła i dla tego tak bardzo boję się tego klucza ... ale się wyżyłam :-)
UsuńTrzymam kciuki! MOOOCNO!
OdpowiedzUsuńno to teraz trzymaj 8 maja ... matma :-)
Usuń....matma, mój wróg! Będę trzymać, obiecuję....lecę na dwa kciuki, trzymam za Ciebie i córę koleżanki...jej poszło dziś (ponoć) super, a Tobie?
UsuńA mi hmmmm im dłużej się nad tym zastanawiam tym mniej we mnie optymizmu ...
Usuń...a to normalne, nie zastanawiaj się, bo znajdziesz 1000 dziur ;)wierzę, że poszło Ci b.dobrze...:)
UsuńDziękuję za tą wiarę ;-)
Usuń:)
UsuńZawsze byłam przekona, że najważniejszy na egzaminach jest spokój. Stres w niczym nie pomaga.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
Ja była zdecydowanie spokojna, a nawet wręcz przeciwnie cała rozhahana :-))))
OdpowiedzUsuńTo świetnie, że ludzie tak dobrze Cię potraktowali, niektórzy nie potrafią zrozumieć osoby niepełnosprawnej.
OdpowiedzUsuńJak tam i dziś poszło? :) "Dziady" czy "Iza i Asia"? :)
nie wiem czy zrozumieli, ale byli zawsze blisko i nigdy nie zostałąm pozostawiona sama sobie :-)
UsuńA dziś zdecydowanie "Iza i Asia" z "Dziadami" to ja mam traumę ;-)
Jestem pewna że dzisiaj dobrze poszło i że każdy kolejny egzamin będzie cię zadowalał:)
OdpowiedzUsuńczas pokaże ;-)
UsuńJakbym czytała o sobie;)W pewnym sensie;) Do technikum poszłam mając dwoje dzieci, a maturę zdawałam w ciąży z trzecim;) Będzie dobrze;))Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńno to zaszalałaś :-)
Usuń