niedziela, 19 lutego 2017

Śmierć ...

Jakie to życie jest popieprzone.
Chciałam wczoraj usiąść do komputera i ponarzekać trochę na mojego syna. Wkurzył mnie wczoraj rano niemiłosiernie. Gówniarz jeden!!!!!!!!!
To co się stało potem zmieniło wszystko. Wieczorem mój syn pił ze mną piwo, trzymał mnie za rękę, a ja ryczałam.
Zmarł mój kolega. Piszę kolega, bo on zawsze mówił, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje. Poznałam go pierwszego dnia mojej pracy, mieliśmy razem szkolenie. Moje pierwsze, jego kolejne, bo to już stary wyjadacz był. Od tamtej pory to on pierwszy codziennie mówił mi "Dzień dobry". Zdecydowanie nadawaliśmy na tych samych falach. Potrafiliśmy gadać bez końca o wszystkim i o niczym. Nigdy się nam nie kończyły tematy. Gadaliśmy całe 7 godzin w pracy, a potem jeszcze popołudniami i wieczorami. Mój mąż się nawet o to wkurzał, może był nawet trochę zazdrosny o te nasze pogaduchy. To nie pojęte jak można się przywiązać do człowieka tak naprawdę nigdy go nie widząc live. Skayp, telefon, ale mieliśmy plany. Oboje zaklepaliśmy sobie urlop, żeby mieć długi majowy weekend wolny i mieliśmy z mężem jechać do niego. Mieliśmy się poznać naprawdę, często się zastanawialiśmy czy na żywo też zaiskrzy. Mówił: "jak byśmy razem pracowali w jakimś normalnym biurze to w przerwie robił bym nam kawy i zajadali byśmy Twojego sernika".
Rany jak on bardzo się bał, mówił że cały się trzęsie i nie śpi po nocach. Rozmawiałam z nim ostatni raz trzy dni przed śmiercią, strasznie źle się czuł, miał mieć trzecią sesję w komorze hiperbarycznej i miał nadzieję, że to już ostatnia i potem będzie tylko lepiej. Miał tyle planów, w sierpniu miał jechać na wesele, miał mi zaprojektować mały, biały domek nad jeziorem bez komarów ;-) Był zaledwie 2 lata starszy ode mnie. 
Nie mogę przestać o nim myśleć. O nim i o jego córce, którą zostawił samą. Dziewczyna dopiero skończy 18 lat, w maju ma  maturę. Jej matka ich zostawiła, kiedy była mała, sam ją wychowywał, nie miała zupełnie kontaktu z matką. A z ojcem była bardzo związana, mówił że mają tylko siebie.
Mówił jeszcze coś, jak się wkurzałam, jak na coś narzekałam "bosze znowu płaczesz" tak strasznie mnie to denerwowało, a teraz płaczę naprawdę i dużo bym dała żeby to usłyszeć.
Nie wiem jak ja jutro będę pracować, nie usłyszę jego "Dzień dobry", a jeszcze będę musiała obdzwonić jego klientów.

czwartek, 16 lutego 2017

Jaram się ;-)

No i zrobiłam se :-)
I powiem wam, że jaram się jak dzieciak.
To podobno uzależnia i na jednym się nigdy nie kończy i powiem wam, coś w tym jest. Już wieczorem po powrocie miałam w głowie co będzie następne i gdyby to tylko ode mnie i mojego chciejstwa zależało, to już następnego dnia robiła bym sobie drugi.
Plan jest i nie zawaham się go użyć ... niebawem ;-)

niedziela, 12 lutego 2017

??

Nie będę się dziś rozpisywać, spytam się tylko.
Jak się wam podoba?? 


piątek, 10 lutego 2017

Dobry tydzień ;-)

To był dobry tydzień! Bardzo trudny i intensywny, ale dobry :-) a nawet bardzo dobry.
Ja po wielkich perypetiach z naszą służbą zdrowia i urzędami w końcu załatwiłam to co miałam załatwić i dzięki temu latem będę już śmigać na nowym wózku.
No i to co najważniejsze, mam już wyniki mojej tomografii głowy. Wyniki są bardzo dobre, nic nie znaleźli. Żadnych ognisk, żadnych przesunięć, żadnych pęknięć nic co mogło by niepokoić. Nawet mojej wrodzonej głupoty nie wykryli ;-)  Ciągle nie wiem skąd się te potworne bóle wzięły, ale w między czasie miałam przepisane jakieś leki i jest zdecydowanie lepiej. Powiedziałabym nawet, że już prawie całkowicie dobrze. Czasami jeszcze mnie mały ból dopadnie, ale to już jest taki zwykły, normalny, jakie zdarzają się chyba każdemu. Miałam potwornie stresujący koniec roku i może to dla tego hmmm. No nie wiem, najważniejsze, że najgorsze wykluczone.
To co przeżywałam czekając na ten wynik jest nie do opisania, myślę że teraz całkowicie bóle miną. Odetchnęłam z wielką ulgą.
No i nawet w pracy w tym tygodniu mamy mały zespołowy sukces, a w ostatnich tygodniach strasznie trudno o to było. Ciężko pracowaliśmy a wyniki był marne, ale w końcu coś się ruszyło i zespołowo możemy bić sobie brawo. 
W poprzednim poście pisałam też o synu i jego egzaminach, wszystkie już ma za sobą. Część zaliczona pozytywnie. Czeka jeszcze na wyniki dwóch, jak zawsze twierdzi, że nie zaliczył i będą poprawki, ale on tak zawsze twierdzi, a mimo trzeciego roku studiów nie miał jeszcze żadnej poprawki.
Można wyluzować.
Syn dziś do kina idzie się odstresować, a ja chyba sobie pozwolę na jakieś piwko.

niedziela, 5 lutego 2017

Czekamy ....

Oboje z synem doszliśmy do wniosku, że dziwni z nas ludzie.
Oboje denerwujemy się przed ważnymi chwilami w życiu, ale to nas napędza do działania. Jak jest już po wszystkim denerwujemy się nie wyobrażalnie.
On miał na myśli wszelkiego rodzaju egzaminy, właśnie jest w trakcje sesji i cały się trzęsie na myśl o wynikach po egzaminach.
Ja czekam właśnie na wynik tomografii i na samą myśl mam mdłości.
W czwartek mam nadzieję mieś w ręku swój wynik, a on w czwartek będzie już po wszystkich egzaminach.
Mamy ogromną nadzieję, że obojgu nam się poszczęści.