poniedziałek, 30 grudnia 2013

"Święta, święta i po świętach"


Uwielbiam takie święta, bez napinki, całkowicie na luzie. Wszystko co miałam do zrobienia robiłam na spokojnie stopniowo przed świętami. Potem dbałam by się nie nabrudziło. Jeżeli chodzi o gotowanie to też prawie wszystko zrobiłam wcześniej, pomroziłam (pani o rewolucji by się to pewnie nie spodobało). Byłam przed świętami strasznie wyczerpana emocjonalnie, nie chciałam jeszcze do tego wszystkiego zasiąść do stołu zmęczone fizycznie. No i takim to sposobem w święta wypoczywałam. Całą rodziną zasiadaliśmy wieczorami i oglądaliśmy filmy, potem musieliśmy o nich trochę podyskutować i kończyło się to snem tak koło 2 w nocy, ale to nie był problem, bo rano można było dłużej pospać. (Uwielbiam długie nocne dyskusje z synem, cholera fajne mam dziecko. Wiem, wiem dla każdej matki jej dziecko jest najlepsze, ale mój syn jest naprawdę super chłopakiem i do tego wszystkiego przystojnym). Raz przydarzył mi się nawet kac, po prostu siedziałam na podłodze i piłam wódkę z kieliszka, na luzie, to też była w pewnym sensie forma rozluźnienia organizmu.
I tak właśnie minął mi ten ostatni tydzień roku.
Jutro już sylwester!
Jestem ciekawa jaki będzie ten nowy rok, bo ten kończący się był dla mnie dobrym rokiem. Może trochę męczącym, pełnym wrażeń, niestety nie zawsze tych dobrych, ale mimo wszystko to był dobry rok. Poznałam trochę fajnych ludzi, nabrałam nowych doświadczeń życiowych. Trochę z niej perspektywy spojrzałam na moje życie. 

Życzę wam i sobie dobrego roku 2014r. 


wtorek, 17 grudnia 2013

Kobietą być ...

Fajnie było być kobietą ... prawdziwą kobietą. Taką co to wstaje wcześnie rano, śniadanie w biegu, w miedzy czasie makijaż, włosy i wychodzi z domu  do pracy nie zależnie czy słonce czy deszcz. Fajnie było co rano w pracy mieć z kim wypić kawkę, poplotkować, pożartować, pośmiać się, wymienić się przepisami, posłuchać historii rodzinnych koleżanek. To nic, że jedna z nich jak zaczęła remontować mieszkanie (ba mieszkanie, przedpokój tylko) we wrześniu tak do dziś jeszcze do końca nie skończyła i codziennie mieliśmy nowy odcinek telenoweli pod tytułem "remont". Na początku był to dramat o bałaganie i fatalnych fachowcach, ale na koniec to już przerodziło się w komedię. Nigdy nie pracowałam w biurze i tak naprawdę idąc tam do pracy nie wiedziałam z czym się to wszystko je.
To były fantastyczne trzy miesiące w biurze, mimo wszystko.
Po pracy zakupy, potem szybki obiad, jakieś pranie, sprzątanie i czasami padałam na twarz ze zmęczenie. Ale fajnie było być kobietą, może trochę zmęczoną, ale prawdziwą kobietą.


sobota, 14 grudnia 2013

Wracam ...

... powoli wracam do mojego "normalnego" życia (czy to dobrze czy źle ciągle się zastanawiam), a co za tym idzie zapewne niebawem wrócę również do blogowego świata ... dajcie mi jeszcze chwilkę na pozbieranie kości i myśli do kupy ;-)
Pozdrawiam gorąco